AidaNova – Wyspy Kanaryjskie z Maderą

AidaNova

Las Palmas, Gran Canaria – Funchal, Madera – Santa Cruz de Tenerife, Teneryfa – Puerto del Rosario, Fuerteventura – Arrecife, Lanzarote, marzec 2020

Wyspy Kanaryjskie z Maderą czyli rejs przed Covid-19. Nasze plany pierwotne były nieco inne, planowaliśmy rejs z Bliskiego Wschodu, ale niestety na świecie rozpoczęła się inwazja wirusa Covid-19 i po przeanalizowaniu ryzyka zostaliśmy zmuszeni zmienić destynację w obrębie Europy. Rozpoczynając naszą podróż w Polsce problemu epidemii oficjalnie jeszcze nie było, ale jak się okazało później, tydzień po naszym powrocie, świat rzeczywisty, świat rejsów i lotnisk odwrócił się do góry nogami. 

Po przeanalizowaniu dostępnych, a jednocześnie ciekawych dla nas możliwości zdecydowaliśmy się na Wyspy Kanaryjskie z Maderą z nowym dla nas armatorem – AIDA KREUZFAHRTEN, który należy do grupy Carnival i jest marką Costa Cruises na rynek niemiecki. Aktualnie posiada w swojej flocie pod swoją marką 14 statków wycieczkowych. Z uwagi na to, iż nastawiony jest na rynek niemiecki obowiązującym językiem jest język niemiecki, przy czym cała obsługa posługuje się także językiem angielskim. Armator ten z uwagi na rynek docelowy wyróżnia się kilkoma kwestiami. Naszą uwagę zwróciło szczególnie: bardzo duże możliwości wyboru lotów w cenie rejsu, brak dodatkowo płatnych napiwków na statku oraz odmienne podejście do wyżywienia na statku.

Aida

Nasz wybrany rejs był na Wyspy Kanaryjskie statkiem AidaNova z wypłynięciem z Gran Canaria. Aida oferuje doloty na większość rejsów z wielu lotnisk z terenu Niemiec, Austrii i Szwajcarii, w tym blisko położonych Polski – Berlina, Lipska, Drezna czy Wiednia. Bilet lotniczy otrzymuje się razem z voucherem na rejs. Dla nas najkorzystniejsze okazało się lotnisko w Lipsku oddalone o ok. 5 h jazdy samochodem ze Śląska. W pobliżu lotniska w Lipsku jest wiele różnych parkingów, które można z łatwością znaleźć w internecie z uwagi na czarterowy charakter lotniska. My po zakupie rejsu zarezerwowaliśmy miejsce na parkingu lotniskowym w Lipsku (koszt 50 euro za cały tydzień). Lot oferowany przez Aida był obsługiwany przez TUI Fly – to typowy lot czarterowy dla biur podróży niemniej w taryfie oferowany był bagaż (20 kg) oraz, miłym zaskoczeniem, był wliczony w cenę smaczny posiłek (kanapka) oraz napój ciepły i zimny. 

Widoki z samolotu TuiFly na Wyspy Kanaryjskie
Widoki z samolotu TuiFly na Wyspy Kanaryjskie (okolice Paryża)

Po wylądowaniu na lotnisku w Las Palmas na Gran Canaria i odbiorze bagażu oczekiwali na nas na lotnisku przedstawiciele armatora Aida, którzy wskazali nam drogę do właściwego autobusu o wskazanym numerze, który zawiózł nas pod sam statek. Po ok.30-minutowej podróży dotarliśmy do terminalu portowego i naszym oczom ukazał się piękny statek Aidanova, czyli najnowszy, najnowocześniejszy i największy statek armatora pływający od grudnia 2018 roku. AidaNova aktualnie jest 6. największym statkiem wycieczkowym na świecie (na marzec 2020 roku), niemniej tej wielkości nie odczuwa się zupełnie przebywając na statku. Ciekawostką jest fakt, że statek jest najbardziej ekologicznym wycieczkowcem na świecie, gdyż jest pierwszym statkiem wycieczkowym, który może działać całkowicie przy użyciu skroplonego gazu ziemnego (LNG). 

Zaokrętowanie w Las Palmas nastąpiło bardzo sprawnie. Prosto z autobusu, bez zabierania bagażu (bagaż bez naszej ingerencji został przetransportowany do kabiny), bez zbędnych kolejek przeszliśmy procedurę zaokrętowania na statek – otrzymaliśmy karty pokładowe, informację w której restauracji możemy jeszcze zjeść kolację z uwagi na późną porę przybycia na statek (około 22:00) oraz, z uwagi na początki epidemii, przed wejściem na statek musieliśmy wypełnić odpowiednio przygotowaną ankietę zdrowotną i dezynfekować dłonie. Obsługa statku porozumiewała się  bez problemu w języku angielskim, niemniej jednak z założenia rozmowa zaczynana była od języka niemieckiego, należało poprosić o zmianę języka.

Tym razem udało nam się szczęśliwie w bardzo dobrej cenie zakupić kabinę z balkonem, na 9. pokładzie. Zaraz po wejściu na pokład statku z ogromną ciekawością udaliśmy się do naszej kabiny. Kabina urządzona bardzo nowocześnie, w jasnej kolorystyce, przestronna, standardowo wyposażona w porównaniu do innych armatorów – przy czym naszą uwagę zwrócił brak barku i lodówki, względnie duży balkon, na którym mieściły się dwa rozłożone do pozycji leżaka fotele oraz zmiennie hamak. 

Kabina z balkonem na statku AidaNova
Kabina z balkonem na statku AidaNova

W szafie standardowo – ręczniki basenowe/plażowe, szlafroki, koc oraz dosyć spora ilość wieszaków i standardowo sejf. W łazience – pod prysznicem dystrybutory z szamponem i żelem pod prysznic oraz ręczniki (2 kąpielowe i 2 małe) oraz standardowo mydło (tu w płynie). Po króciutkim rekonesansie w kabinie poszliśmy na pierwszy posiłek we wskazanej restauracji samoosbsługowej Bella Donna, w której był duży wybór potraw, pomimo późnej pory dostępne były dania ciepłe i zimne oraz zgodnie ze standardem Aidy kelner zaproponował na karafkę wina stołowego (do wyboru wino czerwone lub białe) oraz karafkę wody. Na zakończenie dnia, po pożegnaniu pięknej wieczornej panoramy Gran Canaria udaliśmy nie na zasłużony odpoczynek.

Widok ze statku na Las Palmas (Gran Canaria)

Wyżywienie jak już wspomnieliśmy jest odmiennie w porównaniu do innych armatorów (praktycznie bardzo podobne na wszyskich statkach Aida) – odbywa się w 5 restauracjach samoobsługowych, gdzie jest standardowo bardzo duży wybór posiłków, dodatkowo w cenie wliczone są napoje alkoholowe (wino i piwo) oraz bezalkoholowe. Drugim typem restauracji są restauracje specjalistyczne bez rezerwacji miejsc – Best Burger Sea z burgerami i BrauHaus z kuchnią bawarską –  z obsługą kelnerską, menu jest stałe codziennie (niezbyt rozbudowane), napoje są dodatkowe płatne. Restauracje specjalistyczne z rezerwacją miejsc – Francuska, Włoska oraz Ryby i owoce morza, w których jest menu stałe, obsługa kelnerska, napoje dodatkowo płatne. Menu podawane jest w języku niemieckim, niemniej raz na prośbę udało nam się otrzymać menu po angielsku, ale wcześniej radziliśmy sobie po niemiecku. Ostatnim rodzajem są restauracje a’la carte, w których posiłki oraz napoje są dodatkowo płatne wraz z obsługą kelnerską – jest 6 takich restauracji – między innymi kuchnia amerykańska – steki, japońska – sushi czy kuchnia azjatycka. Dodatkowo dostępne są przekąski na StreetFood na pokładzie 7 na przodzie statku, gdzie można zjeść tradycyjne berlińskie CurryWurst oraz typowo niemiecko-turecki 😉 kebab, a także szeroki wybór kanapek oraz słodkich przekąsek, w tym nawet naszych polskich pysznych tłuściutkich pączków 🙂

Przykład przekąsek dostępnych w StreetFood

Pierwszy dzień naszego rejsu spędziliśmy na morzu płynąc z Gran Canaria na Maderę do portu w Funchal. Planowaliśmy rejs odpoczynkowy, więc zaczęliśmy go od leniwie spędzonego dnia na statku wraz z poznaniem 6 pokładów publicznych, które oferują rozrywkę na statku. W środku samego statku znajduje się Theatrium, w którym odbywają się przestawienia, odmiennie od innych statków, na których znajduje się oddzielny teatr umiejscowiony zazwyczaj w części dziobowej statku. Przestrzeń statku jest bardzo ciekawa – całość infrastruktury na pokładach 6-8 odchodzi od tej właśnie otwartej sceny na środku, a przestrzeń została tak rozplanowana, że nie odczuwa się tej „ogromności”. Wnętrze statku wyposażone jest w dużą ilość foteli, kanap, poduszek, koszy plażowych co sprawia atmosferę przytulności i intymności w przestrzeni otwartej na statku. Wykorzystane są nawet miękko wyściełane parapety w oknach statku do siedzenia wraz z przytulnymi zagłówkami czy lampkami.

Wygodna przestrzeń publiczna na statku
Wygodna przestrzeń publiczna na statku

Z ciekawych atrakcji na statku warto zwrócić uwagę na takie jak park linowy, siłownia zewnętrzna (poza standardową wewnętrzną), wiele różnych wodnych atrakcji basenowych dla dzieci (baseny oblężone głównie przez dzieci i stworzone głównie z myślą o nich), studio gotowania, aż po ciekawe i klimatyczne oświetlenia podczas zmroku. Pomimo otwartego morza pogoda nam dopisała i słoneczna pogoda pozwoliła nam cieszyć się urokami naszego balkonu oraz hamaka.

Theatrium AidaNova
Theatrium AidaNova

Tego dnia popołudniową porą udaliśmy się na deser do francuskiej restauracji, ponieważ o tej porze w restauracji tej serwowane są słodkie przekąski  takie jak tarty, makaroniki, pralinki, ciasta. Na tą porę popołudniową deserową nie jest tam wymagana rezerwacja, szeroki wybór smakołyków jest w cenie, przy czym wszystkie napoje (zimne i ciepłe) są dodatkowo płatne.

Desery w francuskiej restauracji
Desery w francuskiej restauracji

Wieczorem chcieliśmy się udać do jeden z restauracji serwowanych wymagających rezerwacji, niemniej jednak okazało się to niemalże niemożliwe do wykonania – rezerwacja telefoniczna za pośrednictwem recepcji okazała się zupełnie nieskuteczna – manager restauracji w ogóle jej nie posiadał, rezerwacja przez aplikację Aida też nieskuteczna. Jedyną skuteczną opcją okazała się rezerwacja przed otwarciem danej restauracji, ale terminy i wybór były bardzo ograniczone. Podobno najbardziej skuteczną metodą rezerwacji jest rezerwacja przez profil klienta na stronie internetowej armatora przed rejsem, o czym wcześniej nie wiedzieliśmy. Ze względu na te komplikacje  tego dnia udaliśmy się do restauracji Best Burger Sea, która nie wymaga rezerwacji. Jako przystawkę restauracja serwuje zestaw składający się ze skrzydełka z kurczaka wraz ze smażonymi krążkami cebuli i papryczkami chili z sosem BBQ, przy czym nie trzeba jej oczywiście zamawiać. Danie główne to duży wybór burgerów (w tym burger wegetariański), które serwowane są z bardzo dobrymi frytkami oraz sałatką coleslaw, a dla dzieci proponowane są nuggetsy. Zwieńczeniem burgera może być deser – Homemade Apple Crumble, co w naszym przypadku z uwagi na wielkość burgerów okazało się błędem niechcącym się zmieścić w żołądku, ale bardzo smacznym.

Pyszne burgery serwowane na statku
Pyszne burgery serwowane na statku

Kontynuując przechadzanie się po statku tego wieczoru przy basenie zamkniętym w Beach Club na 16. pokładzie, gdzie znajduje się niewielka druga scena, odbywała się impreza w stylu dyskoteki. W tym miejscu często odbywały się imprezki dyskotekowe, takie jak na przykład silent disco oraz inne. Na przestrzeniach otwartych statku po zmroku zauważalne staje się ciekawe i jednocześnie nastrojowe oświetlenie.

Beach Club, AidaNova
Beach Club, AidaNova

O poranku zaraz po rozsunięciu zasłon w kabinie naszym oczom ukazała się panorama Funchal. Niecały rok wcześniej byliśmy na Maderze,  spędzając na wyspie cały tydzień objechaliśmy praktycznie całą wyspę. Dla zainteresowanych polecamy na wyspie, poza stolicą, przepiękny punkt widokowy Cabo Girao, niewielką, ale swojską destylarnię rumu Sociedade dos Engenhos w miejscowości Calheta, punkt widokowy Ponta do Pargo Lighthouse, naturalne baseny z naturalnie ciepłą wodą w zastygniętej lawie w Porto Moniz, groty São Vicente, punkt widokowy Miradouro do Curral das Freiras, typowe domki maderskie Casa Das Flores w Santana, punkt widokowy Pico do Facho z widokiem na lotnisko w Machico, a na końcu wyspy punkt widokowy Ponta de São Lourenço i nie można też zapomnieć ani pominąć, pomimo trudnego wyjazdu na szczyt – Pico do Areeiro na wysokości 1810 m n.p.m. (uwaga pogoda tam zmienna!) . Nie mniej jednak, ażeby zobaczyć te wszystkie punkty potrzeba minimum 4 dni na wyspie albo 4 razy przypłynąć na rejsie 😉 Bardzo polecamy także popłynąć w rejs katamaranem z przystani w Funchal na spotkanie z delfinami – nam faktycznie udało się zobaczyć piękne ławice delfinów wraz z ich naturalnymi zabawami i popisami. 

Funchal, Madera
Funchal, Madera

W samym Funchal, będącym formalnie ośrodkiem administracyjnym wyspy, nieformalnie jej stolicą, polecamy spacer po uliczkach miasta z uwzględnieniem katedry (Funchal Cathedral) oraz głównej ulicy – Avenida Arriaga, parku miejskiego (Municipal Garden) przy tej ulicy oraz muzeum Cristiano Ronaldo przy nabrzeżu. Dla chętnych na nieco dalsze wędrówki warty uwagi jest park św. Katarzyny (Parque da Santa Catarina) z pomnikiem Krzysztofa Kolumba, a także nieopodal (nieco za parkiem w górę ) dla fanów cesarstwa austryjacko-węgierskiego pomnik cesarzowej Sisi. Warty zobaczenia jest także targ rybny oraz warzywno-owocowy (Mercado dos Lavradores), wyjazd kolejką na Monte (koszt 16 euro/os.) wraz z wejściem do Ogrodu Botanicznego (Madeira Botanical Garden). Tym razem nam pozostał sentymentalny spacer uliczkami Funchal, podziwiając niemalże całorocznie kwitnące kwiaty, bujną roślinność w pięknych parkach tego miasta. Tym razem naszym celem nie było intensywne zwiedzanie wyspy.

uliczkami Funchal
Uliczkami Funchal

Nie oparliśmy się także znanym nam przysmakom Portugalii – Pastéis de nata, czyli babeczkom budyniowym z ciasta francuskiego charakterystycznych dla kuchni portugalskiej, wywodzących się z lizbońskiego klasztoru hieronimitów w Belem. Pastéis de nata smakują jeszcze lepiej z cudowną panoramą Funchal z położonego na zniesieniu parku Santa Catarina. Nie zapomnieliśmy  także zakupić jako souvenir uwielbianego przez nas słodkiego wina z Madery – Madeira. 

Funchal
Funchal

Ten dzień zapowiadał się na pełen atrakcji, dlatego po krótkim odpoczynku i posiłku w restauracji samoobsługowej na statku poszliśmy spróbować swoich sił w parku linowym na 18. pokładzie, na zarezerwowaną wcześniej godzinę w cenie 7,99 euro za osobę. W dni na morzu wstęp do parku linowego jest nieco droższy – 9,99 euro oraz jest dużo więcej chętnych osób, dlatego skorzystaliśmy tego dnia. Na przejście poszczególnych etapów wyznaczony był łączny czas ok. 40 minut, co początkowo wydawało się dosyć małą ilością czasu, nie mniej jednak po dojściu do wprawy, można było w zasadzie poszczególne etapy przejść 2-3 krotnie, w zależności od trudności i atrakcyjności. Z tego poziomu statku panorama na wzgórza miasta miała dodatkowy urok i jeszcze szerszą perspektywę, choć podziwianie widoków było kuszące trzeba było jednak skupić się na nie najłatwiejszej trasie linowej, usytuowanej dosyć wysoko nad basenami z bawiącymi się dziećmi. Atrakcja dla dorosłych i młodzieży naprawdę warta polecenia.

Park linowy na statku AidaNova

Odpływając po zmroku z Madery podziwialiśmy przepięknie oświetloną panoramę wzgórz miasta wraz z niezwykle klimatyczną piosenką Enyi „Orinoco Flow”, która towarzyszyła nam podczas opuszczania każdego następnego portu. Jak większość armatorów także Aida ma swoją piosenkę puszczaną w trakcie wypłynięcia z portu.

Wypłynięcie z portu Funchal

Kolejny dzień był dniem na morzu czyli dniem relaksu na statku. Tego dnia postanowiliśmy skorzystać z pozostałych atrakcji na statku. Na początek minigolf na 8. pokładzie. Aby móc skorzystać z minigolfa trzeba było wynająć w punkcie obsługi przy sali fitness kij wraz piłką golfową za 7,99 euro za zestaw, dodatkowo w zastaw karty pokładowej. Kijem należało się wymieniać podczas gry na 8-miu dołkach, po 2-3 par na każdym, przy czym piłka golfowa pozostawała dla graczy w ramach pamiątki 😉 Tego dnia było dosyć tłoczno, ale kilka ośmiodołokowych rund udało nam się zrobić.

Mini golf, AidaNova
Mini golf, AidaNova

Największe zaskoczenie czekało na nas tego dnia w porze obiadowej w jednej z restauracji samoobsługowej. Chcąc przekąsić coś na obiad zauważyliśmy zaskakujące, jak na kuchnię na statkach wycieczkowych, potrawy – placki ziemniaczane (do wyboru była śmietana i cukier 😉 ), kotlety schabowe oraz rolady a’la rolady śląskie, a nawet gotowane buraczki w sekcji sałatek i warzyw. Te „kulinarne odkrycia” rozweseliły nas na całą resztę dnia. Kuchnia na statku dosyć nietypowa jak na kuchnię w porównaniu do innych armatorów, a można powiedzieć nawet  „swojska”, dodatkowo bardzo smaczna – to na pewno mocny punkt statku AIDAnova. Dodatkowo w restauracji samoobsługowej Fuego na pokładzie 16. było dostępne wino z nalewka (nie trzeba wówczas prosić kelnera o karafkę wina) oraz samoobsługowy automat do tzw. lodów włoskich. 

Kolacja w BrauHaus
Kolacja w BrauHaus

Kolejne atrakcje czekały na nas w samej kabinie na balkonie – trzeba było przecież skorzystać z jego uroków wraz z odpoczynkiem na hamaku. Hamak na balkonie w kabinie rozkładał się na ukos wzdłuż balkonu, po rozwieszeniu hamaku zajmował większą cześć balkonu, ale korzystanie z niego z widokiem na ocean daje dużo frajdy. Po tym leniwym odpoczynku postanowiliśmy skorzystać z dalszych uroków kulinarnych na tym niemieckim statku – przenieśliśmy się do niemieckiej Bawarii dzięki restauracji Brauhaus – typowo bawarski wystrój, bawarskie stroje kelnerów oraz przysmaki bawarskie. Do tej restauracji nie trzeba było rezerwować stolika, nam udało się nawet bez zbędnego czekania. Spróbować chcieliśmy niemalże każdego specjału, zamówiliśmy zestaw przystawek z bawarską obazdą z preclami, rosół z kluską wątrobianą oraz zupę szczawiową, a także klasyczny sznycel wieprzowy oraz pyszne desery – najciekawszy był knedel z morelą w środku wraz z sosem waniliowym, do tego obowiązkowo piwo wytwarzane na miejscu w znajdującym się na statku mini browarze.

Widok z naszego balkonu

Po trzech dniach wypoczynkowego pobytu na statku nadszedł czas intensywnego zwiedzania – na każdej z wysp mieliśmy zarezerwowany samochód Fiat 500, w tej samej wypożyczalni Cicar (https://www.cicar.com/EN). Kolejna wyspą, na którą przybyliśmy była Teneryfa, do której przybyliśmy do miejscowości Santa Cruz de Tenerife. Punkt odbioru samochodu nie znajdował się na terenie portu, ale był nieco ukryty, bliżej terminala promowego, finalnie udało nam się trafić. Na miejscu czekał zamówiony przez nas Fiat 500.

Trasa zwiedzania Teneryfy
Trasa zwiedzania Teneryfy

Trasę wycieczki mieliśmy już wcześniej zaplanowaną, ale jej głównym celem był najwyższy szczyt wyspy, a zarazem Hiszpanii –  szczyt wulkaniczny Teide, który mierzy 3718 m n.p.m, a znajduje się na terenie Parku Narodowego. Dotarcie na parking pod szczytem Teide zajmuje, od portu w Santa Cruz de Tenerife, niecałe 1,5 h drogi, ale samą podróż umilają  przepiękne widoki na jedną i druga stronę wyspy, na panoramę miasta na tle oceanu i piętrzących się powulkanicznych skał i masywów górskich oraz przybliżający się z każdym kilometrem niezwykły pejzaż na szczyt wulkanu Teide.

Zbliżając się do szczytu Teide
Zbliżając się do szczytu Teide

Zaparkowanie na bezpłatnym parkingu pod szczytem jest niemałym wyzwaniem, ale nauczeni doświadczeniem – małym samochodem wciśniesz się wszędzie – udało nam się znaleźć lukę między zaparkowanymi samochodami. Na Teide w Parku Narodowym można dostać się kolejką linową (na tzw. stację górną), która kosztuje 27 euro/osobę/w obie strony, czy czym wcześniej trzeba liczyć się z kolejkami do samej kolejki linowej. Kolejka dowozi na wysokość 3550 m n.p.m. (miejsce zwane La Rambleta), czyli około 200 m od wierzchołka szczytu Teide.

Widoki z Teide
Widoki z Teide

Stamtąd roztacza się widok na pobliską zastygłą lawę wulkaniczną oraz przepiękny krajobraz wyspy. Z górnej stacji kolejki linowej można udać się na spacer szlakiem do punktu widokowego Mirador Pico Viejo, skąd można podziwiać kolorowy krater Pico Viejo. Na sam szczyt Teide wymagane jest specjalne zezwolenie, które podobno jest bezpłatne i proste do zdobycia, ale nas to nie zainteresowało. Po powrocie kolejką w dół zwiedziliśmy jeszcze teren Parku Narodowego oraz obserwowaliśmy sam szczyt z perspektywy wraz o ogromem zastygniętej wszędzie lawy.

Zastygnięta Lawa u podnóża Teide
Zastygnięta Lawa u podnóża Teide

Kolejnym punktem naszej wycieczki po Teneryfie były ogromne klify Los Gigantes, dochodzące nawet na wysokość 800 metrów ponad poziom wody. Korzystając po drodze z jednego z punktów widokowych podziwialiśmy strome ściany zachodniej części wyspy.

Los Gigantes, Teneryfa
Los Gigantes, Teneryfa

Jadąc dalej, udaliśmy się w drogę powrotną północną stroną wyspy zatrzymując się  w  miejscowości Icod de Los Vinos, która słynie z podobno najstarszego i największego na świecie okazu draceny Dracaena draco – El Drago, zwany również smoczym drzewem w Parque del Drago. Wiek draceny jest kwestią sporną, choć mówią, że ma nawet tysiąc lat. Słynna dracena jest jednym z  symboli Teneryfy i została ogłoszona zabytkiem narodowym w 1917 roku. Samo miasteczko jest malutkie, ale bardzo przyjemnie, można sobie po nim pospacerować, a jego główną atrakcją jest wspomniana dracena oraz malutka plantacja bananów wraz z muzeum.

Icod de Los Vinos
Icod de Los Vinos

Następnie wróciliśmy do samej miejscowości Santa Cruz de Teneriffe, aby zwrócić samochód, po czym pieszo udaliśmy się na krótki spacer po stolicy wyspy. Miasto samo w sobie niczym specjalnym nie urzeka, wśród nieciekawej architektury miasta wyróżnia się kościół Matki Boskiej Niepokalanego Poczęcia (Nuestra Senora de la Concepcion) będący podobno pierwszą i tym samym najstarszą świątynią na wyspie, we wnętrzu której znajduje się także pierwszy drewniany krzyż wbity w ziemię wyspy tuż po przybyciu Hiszpanów.

Santa Cruz de Teneriffe
Santa Cruz de Teneriffe

Po krótkiej przechadzce po Santa Cruz wróciliśmy na statek, gdzie mieliśmy, z dużą dozą szczęścia, zarezerwowaną kolację w jednej z restauracji oferującej dania z ryb i owoców morza – OCEAN’S. Ponieważ wcześniej była możliwość przejrzenia menu (które jest niezmienne), co dla nas było szczególnie istotne z uwagi na język niemiecki, mogliśmy wcześniej przygotować się co do naszych preferencji. Wybraliśmy na przystawki grillowane krewetki oraz tost z wędzonym łososiem, pyszną zupę rybną bogatą w kawałki różnego rodzaju ryby i owoce morza, natomiast dania główne krewetki na soczewicy z brokułami oraz risotto z ośmiorniczkami i szparagami przebiły smakiem wszystkie wcześniejsze doznania kulinarne.

Dania z restauracji OCEAN’S

Następnego dnia przybyliśmy na Fuerteventurę do miejscowości Puerto del Rosario. Niestety niemiła niespodzianka czekała na nas zanim zeszliśmy ze statku, a mianowicie nie mogliśmy z niego zejść – obsługa statku z uwagi na techniczne problemy zwlekała z wypuszczeniem gości statku przez prawie godzinę.  Na szczęście samochód można było odebrać niemalże zaraz w terminalu, więc nie straciliśmy kolejnego cennego czasu na szukanie. Przy czy w samej wypożyczalni zamiast oczekiwanego Fiata 500 czekał na nas  Fiat 124 Spider czyli model cabrio, co nieco poprawiło nasze nastroje z uwagi na opóznienie czasowe. Na ten dzień mieliśmy dość napięty plan, do przejechania 250 km – najdłuższa zaplanowana przez nas trasa podczas tego rejsu.

Trasa po Fuerteventurze
Trasa po Fuerteventurze

Prosto z portu przemierzając surowy, charakterystyczny krajobraz wyspy, wzdłuż piaszczystych wzgórz pokrytych nieliczną roślinnością wyruszyliśmy w kierunku pierwszego punktu na półwyspie Jandia – Costa Calma, miejscowości będącej jednym z najpopularniejszych kurortów z rozwiniętą infrastrukturą hotelową zatrzymując się na jednej z plaż ciągnącej się wzdłuż linii hotelowej.

Costa Calma
Costa Calma, Fuerteventura

Jadąc dalej w miejscowości Morro Jable zahaczyliśmy o kolejną malowniczą plażę Playa del Matorral, na której znajduje się największa na wyspie latarnia morska – Morro Jable Lighthouse.

Playa del Matorral, Morro Jable, Fuerteventura

Półwysep Jandia słynie ze swojego dzikiego i niezagospodarowanego terenu z pięknymi plażami pokrytymi białym piaskiem, dlatego nie mogliśmy oprzeć się pokusie zobaczenia podobno jednej z najpiękniejszych plaż – Playa de Sotavento.

Playa de Sotavento
Playa de Sotavento, Fuerteventura

Opuszczając półwysep udaliśmy się w kierunku północnym wyspy do ponoć najlepszego punktu widokowego na Fuerteventurze, nieopodal miejscowości Pajara – Mirador Sicasumbre, będącego jednocześnie po zmroku punktem obserwacji astronomicznych. Po kilkuminutowym spacerze w dosyć wietrznych warunkach atmosferycznych na szczyt tego punktu widokowego (na dole niewielki parking) wszystko okazało się jasne – niezwykle szeroka panorama wyspy zapierała dech w piersiach. Jadąc dalej wzdłuż niesamowicie widokowej drogi w kierunku miejscowości Betancuria, zatrzymaliśmy się w jeszcze przy jednym punkcie widokowym – Mirador del Risco de las Penas, gdzie podobnie trudno nie zachwycić się specyficznym urokom wyspy.

Widok z Mirador Sicasumbre

Kolejnym punktem wycieczki była wspomniana już miejscowość Betancuria – położona jakby w dolinie między charakterystycznymi dla wyspy gołymi górzystymi zniesieniami, będąca najstarszym miastem wyspy, a jednocześnie pierwszą stolicą Fuerteventury. Malownicza niewielka miejscowość ma swój stylowy urok, a cześć miasteczka została wpisana na hiszpańską listę światowego dziedzictwa kulturowego. Najbardziej charakterystyczną budowlą wznoszącą się nad miasteczkiem jest kościół św. Marii z Betancurii – ponoć to najpiękniejsza budowa sakralna na całej wyspie. Z dawnej stolicy Fuerteventury udaliśmy się dalej na północ wyspy, mijając charakterystyczne dla wyspy wiatraki i krajobrazy.

Betancuria
Betancuria, Fuerteventura

Północna część wyspy zachwyciła nas dzięki urokowi miasta Corralejo. Piękna portowa miejscowość, dawna wioska rybacka z wąskimi, nierównymi uliczkami, licznymi restauracjami z owocami morza oczarowała nas. Dodatkowo z  wybrzeża w pobliżu portu widoczna jest niewielka wyspa – Lobos, na która organizowane są wycieczki lokalnymi łódkami.

Corralejo
Corralejo

Udaliśmy się dalej, w kierunku na południe od miasta, aby zobaczyć wspaniałe szerokie piaszczyste plaże oraz wydmy należące do Rezerwatu Wydm Corralejo ciągnące się przez około 10 kilometrów. Jadąc drogą przez teren chronionego rezerwatu przyrody na poboczach drogę okalał piasek, a w około dzięki wietrznej pogodzie można podziwiać windsurferów i kiteboarderów, a także liczne kolorowe latawce. Podziwiając biały piasek wydm rezerwatu udaliśmy się dalej na południe do punktu wyjściowego wycieczki – Puerto del Rosario, gdzie po krótkim spacerze wzdłuż wybrzeża portowego wróciliśmy na statek.

Wydmy Corralejo
Wydmy Corralejo

Ostatnią już wyspą podczas tego rejsu była wyspa Lanzarote w miejscowości Arrecife. Po zejściu ze statku odrazu zobaczyliśmy budkę znajomej nam firmy wynajmującej samochody na Wyspach Kanaryjskich, ale okazało się, że punkt odbioru jest jednak w innym, oddalonym miejscu. Na miejscu okazało się, że jest już spora kolejka oczekujących po odbiór, ale doczekaliśmy się i to na kolejną miłą niespodziankę – nieoczekiwanie tym razem otrzymaliśmy Fiata 500 w wersji Abart. Przy czym nasza radość z samochodu nie trwała zbyt długo, ponieważ dojechaliśmy do pierwszego ronda, na którym zawróciliśmy, ponieważ okazało się, iż przebiła nam się opona. Procedura odbioru samochodu raz jeszcze i w końcu wyjechaliśmy szczęśliwie, przy czym już sprawnym, choć zwykłym Fiatem 500. 

Trasa po Lanzarote
Trasa po Lanzarote

Pierwszem celem tego dnia na Lanzarote była dopiero budząca się do życia miejscowość Playa Blanca, która jest najnowszym kurortem na wyspie, a linia brzegowa miasta jest 9-kilometrową zatoką. Po krótkim spacerze po tej spokojnej miejscowości udaliśmy się dalej w kierunku na południowy zachód do wytwórni soli – Salina de Janubio.

Playa Blanca
Playa Blanca

Wytwórnia soli w czasach świetności produkowała około 10 000 ton soli morskiej rocznie z głównym zastosowaniem dla przemysłu rybnego. Co ciekawe woda pierwotnie była pompowana przez wiatr, który docelowo został zastąpiony pompami napędzanymi elektrycznie. Obecnie produkcja jest jedynie na poziomie około 2000 ton rocznie, przy czym niewielka część tej produkcji jest sprzedawana jako wysokiej jakości sól stołowa, którą na miejscu można zakupić (0,5 euro/0,5 kg). Odsalarnia z perspektywy wygląda jak połączone z geometrycznych wzorów pola, przy czym każde z pól ma inny kolor w zależności od ilości zawartej w nim wody.

Salina de Janubio
Salina de Janubio

Jadąc dalej wśród ciągnącego się krajobrazu czarnych pól pełnych zastygniętej lawy, na północ w kierunku miejscowości El Golfo, zatrzymaliśmy się przy specyficznych formacjach skalnych czy dziwnych klifach – Los Hervideros. Miejsce to zostało utworzone z zastygającej lawy spływającej do oceanu, gdzie z biegiem czasu w wyniku erozji utworzyły się liczne jaskinie, korytarze. Fale wpychają wodę do labiryntu jaskiń z taką siłą, że woda bulgocze, wytryskując wysoko w powietrze. Całość stanowi niesamowity pokaz siły i pomysłowości natury. Podobno w tej części wyspy miały miejsce kiedyś wyjątkowo liczne erupcje wulkanów.

Los Hervideros
Los Hervideros

Kilka kilometrów dalej pojechaliśmy podziwiać kolejny naturalny przykład sił natury – El Golfo – stanowi pozostałości zniszczonego przez morze stożka wulkanu, który widoczny jest teraz jako prążkowana ściana wielu czerwonych i rdzawych kolorów – niesamowity widok. U stóp ściany krateru znajduje się jezioro – Lago Verde – zielona laguna wypełniona minerałami wulkanicznymi i mikroorganizmami. Dojeżdżając do celu droga prowadzi do parkingu, z którego można w kilka minut dojść do laguny oraz krateru, a w przeciwnym kierunku do malutkiej miejscowości rybackiej El Golfo. Wzdłuż całego wybrzeża południowo-zachodniego cały czas towarzyszył nam naprawdę mocny i nieustający wiatr, może nie był on najprzyjemniejszy w odczuciu, ale nadawał prędkości wodom oceanu spektakularnie rozbijającym się o klify wybrzeża

El Golfo

Przed południem dotarliśmy do jednej z głównych atrakcji Lanzarote – Parku Narodowego Timanfaya. Aby wjechać na teren parku czekaliśmy zaledwie kilka minut przed zapłatą (12 euro/osobę – opłata zawiera wycieczkę autokarem oraz parking), nie mniej jednak dopiero sam dojazd do docelowego parkingu na terenie parku, gdzie musieliśmy zostawić samochód wymagał oczekiwania w korku około pół godziny. Po dotarciu na miejsce, gdzie znajduje się punkt widokowy, sklep z pamiątkami, restauracja, oczekiwały autobusy, do których należało się przesiąść, aby udać się na wycieczkę po parku Timanfaya, pełnym licznych róznokolorowych kraterów, czarnych połaci formacji skalnych stworzonych przez lawę powstałych w wyniku  erupcji wulkanu w latach 1720-1736 oraz niewielkiej erupcji w 1824 roku. Pomimo upływu niemalże 300 lat od największych erupcji na wyspie wciąż panuje suchy klimat, a krajobraz wulkaniczny pozostaje stosunkowo niezmieniony od tamtego czasu.

Parku Narodowy Timanfaya
Parku Narodowy Timanfaya

Wycieczka objazdowa autokarem po obszarze parku wytyczona jest wzdłuż Szlaku Wulkanów – Ruta de los volcanes zaprojektowanego przez słynnego na wyspie architekta Césara Manrique. Szlak wycieczki ciągnie się w Górach Ognia – Montañas del Fuego znajdujących się na terenie 14-kilometrowego parku, gdzie można obserwować unikalne, żyjące porosty na niegościnnej powierzchni wulkanicznej czy stożki wulkaniczne – najbardziej popularne: Montaña de Timanfaya, Montaña Rajada oraz Caldera del Corazoncillo. Wycieczka kończy się  po około 40 minutach na tym samym parkingu. Następnie udaliśmy się obejrzeć demonstrację tego jak wysokie temperatury kryją się wewnątrz Ziemi pomimo, iż wulkany są już nieaktywne. Temperatury dochodzą do 610 stopni Celsjusza na głębokości 13 metrów oraz do 277 stopni Celsjusza przy zaledwie 10 centymetrach pod powierzchnią ziemi. Na własne oczy mogliśmy zobaczyć moc intensywnego gorąca pod ziemią, gdy słoma zapala się automatycznie po wpuszczeniu jej do płytkiej studni, para tryska z ziemi chwilę po tym, jak zostanie wlana w otwór jako zimna woda czy ogromne rożno w restauracji El Diablo, które znajduje się nad ogromnym otworem, z którego ciepło z wnętrza ziemi umożliwia ich upieczenie.

Parku Narodowy Timanfaya

Po ekscytującym pokazach udaliśmy się dalej na północ wyspy w kierunku miejscowości Teguise, pierwszej stolicy wyspy. Bardzo klimatyczna niewielka miejscowość, w której na głównym placu szczególną uwagę zwraca kościół Matki Boskiej z Gwadelupy.

Teguise
Teguise

Jadąc dalej do ostatniego punktu docelowego tego dnia, zatrzymaliśmy się jeszcze w punkcie widokowym Mirador Barranco del Chafaris, z którego rozciąga się panoramiczny widok na zachodnia część wyspy. Kolejno przejechaliśmy przez miejscowość Haria słynącej ze swojego charakterystycznego położenia w dolinie tysiąca palm – wjeżdżając do miejscowości, z górującej nad nią drogi, las palm robi niesamowite wrażenie.

Haria (z lewej), widok z Mirador Barranco del Chafaris (z prawej)

Ostatnim wspomnianym punktem wycieczki był punkt widokowy w najbardziej wysuniętej na północ części wyspy, na szczycie klifu na wysokości 475 m n.p.m. – Mirador del Rio (wstęp 5 euro/os.). Punkt widokowy, w miejscu którego wcześniej znajdowała się bateria artyleryjska jest jednym z dzieł architektonicznych autorstwa Césara Manrique, który jako artysta miał ogromny wpływ na architekturę  Lanzarote. Z klifu rozciągają się piękne panoramiczne widoki na wody oceanu otaczającego klif skalny oraz na archipelag małych wysp leżących na północnym wybrzeżu Lanzarote, m.in. La Graciosę.

widok z Mirador del Rio
Widok z Mirador del Rio

Po powrocie na statek tego dnia zdecydowaliśmy się obiad w wersji street food, czyli na kebaba i carrywurst dostępnych na pokładzie 7. w restauracji Street Food w przedniej części statku. Po krótkim odpoczynku na statku czekało nas ostatnie już podczas tego rejsu wysłuchanie pięknej piosenki Enya z pięknymi słowami „sail away” podczas pożegnania z wyspą Lanzarote.

Wieczorem udaliśmy się do jednej z restauracji samoobsługowych na, jak chyba zwykle, pyszną kolację. A i tym razem armatorowi udało się nas mile zaskoczyć – tego wieczoru zaoferowano pysznego homara z wybranym sosem, a na deser eklerek. Jak już wspominaliśmy jakość oferowanego jedzenia była na wysokim poziomie. Nie mniej jednak warto w tym miejscu zwrócić uwagę na tym razem niską jakoś obsługi statku, nie wiemy czy wynikało to z faktu posługiwania się innym językiem niż niemiecki czy z pechowego spotkania z nieodpowiednią osobą z obsługi czy z innego powodu, ale świetnym przykładem jest właśnie ten wieczór, podczas którego zamówiliśmy karafkę wina białego oraz karafkę wody, po czym poinformowano nas, iż na wino trzeba chwilkę poczekać. Okazało się, że pierwsza chwila trwała 15 minut, po delikatnym przypomnieniu się usłyszeliśmy to samo – nadal potrzebna chwila. Kiedy kolejna chwila trwała znowu kilkanaście minut, z uwagi na brak cierpliwości poprosiliśmy o wino czerwone, przy czym kelner nie widział w całej sytuacji żadnego problemu, o przeprosinach na zaistniałą sytuację nie wspominając.

Pożegnalny homar

Ostatniego wieczoru czekało nas pakowanie walizek. Tym razem z uwagi na bardzo wczesny odjazd na lotnisko nie oddawaliśmy bagaży. Ze spraw organizacyjnych kończących rejs – płatność za rachunek na statku nie stanowi żadnego kłopotu w trakcie rejsu. My dokonaliśmy rejestracji karty debetowej przez stronę armatora logując się na swoją rezerwację przed rejsem, a rachunek był dostarczany na maila po zakończonym rejsie. Nasz rejs obejmował także kredyt w kwocie 50 euro/kabinę do wykorzystania na statku, ale niestety przez błąd polskiego przedstawiciela armatora nie było możliwości z niego skorzystać, pomimo wielu podjętych prób wyjaśnienia na statku.

Rano, mimo wczesnego opuszczenia statku, gdyż nasz autokar na lotnisko odjeżdżał o godzinie 6 rano (odlot 8:10) już o 5 rano można było zjeść śniadanie z wieloma możliwościami wyboru, które mimo tak wczesnej pory zapewnione było przez armatora. 

Wczesnoporanne pożegnanie ze statkiem

Z uwagi na czekającą nas tego dnia długą podróż powrotną do domu, jeszcze przed rejsem zdecydowaliśmy się na zamówienie pakietów lunchowych za pośrednictwem strony internetowej. Zamówione pakiety należało odebrać w wybranej restauracji przed opuszczeniem rejsu. Niestety podczas rejsu okazało się, iż wskazana do odbioru restauracja czynna jest dopiero od godziny 8 rano, zatem po konsultacji dzień wcześniej z recepcją uzyskaliśmy informację, iż z uwagi na wcześniejszą porę odbioru mamy odebrać pakiety w restauracji, gdzie będziemy spożywać śniadanie. O poranku okazało się, iż brak dobrej organizacji i brak właściwej komunikacji nadal wśród obsługi na statku panuje, ponieważ nikt z obsługi restauracji nic na temat wydania pakietów nie wiedział, nawet szef sali nie był zainteresowany jakąkolwiek pomocą. Chyba jedynie nasza upartość wpłynęła na szefa sali, który zapytał o nasz problem szefa kuchni, całe szczęście dla nas był on jedyną osobą poinformowaną o wydaniu nam tych pakietów. Po zjedzeniu śniadania udaliśmy się z odebranymi pakietami do autokaru i odjechaliśmy na lotnisko. Powrotny lot przebiegał podobnie bezproblemowo linią TUI Fly, po czym czekał nas już tylko powrót samochodem z lotniskowego parkingu do domu.

Podsumowując rejs: na pewno inny niż pozostałe z uwagi na nowego armatora, trasa dla nas ciekawa, nowoczesny statek na duży plus, smaczna i interesująca kuchnia, która zwłaszcza Polakom może szczególnie smakować, niestety duży minus za jakoś i organizacje obsługi, która nie dorównuje innym armatorom. Plus za organizacje lotu i dojazdu.

1 thought on “AidaNova – Wyspy Kanaryjskie z Maderą

  1. Brawo , to świetnie spisane relacje z wieloma informacjami o podróżowaniu . Kibicuję Wam podróżnicy i zbierajcie dalej życiowy majątek wiedzy o pięknym świecie !!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.