Savona – Tarragona – Marsylia – Savona, listopad 2018
Nasza następna wyprawa rejsowa była kolejnym mini rejsem tym razem po zachodnim wybrzeżu Morza Śródziemnego z wypłynięciem z portu w Savonie. Statek już bardzo dobrze nam znany z wcześniejszego rejsu włoskiego armatora Costa Crociere – statek Costa Mediterranea.
Podróż rozpoczęliśmy od lotu z Katowic do Bergamo, skąd z przesiadką w Mediolanie można dostać się na wybrzeże liguryjskie. Z lotniska w Bergamo można dostać się w około jedną godzinę różnymi dostępnymi przewoźnikami bezpośrednio pod główny dworzec kolejowy w Mediolanie (cena 5-8 euro/osobę). Po krótkim postoju w Mediolanie na pyszną włoską kawę – naszą ulubioną Illy z croissantem udaliśmy się na dworzec kolejowy. Z dworca kolejowego Milano Centrale można dostać się bezpośrednio do portu w Savonie oraz do portu w Genui – rozkład jazdy oraz bilety najlepiej sprawdzać i kupować przez internet – www.trenitalia.it, cena 9-25 euro/osobę (w zależności od terminu – im wcześniej tym taniej).

My celowo naszą podróż rozpoczęliśmy dzień przed rozpoczęciem rejsu z zamiarem postoju właśnie w Genui – nie ukrywając do jednego z naszych ulubionych miejsc w Włoszech, w którym wielokrotnie bywaliśmy nie w celach rejsowych. Dlatego też z Mediolanu udaliśmy się sentymentalnie na jeden dzień do Genui. Pociąg na trasie Mediolan – Genua jedzie około półtora godziny, ale niestety mieliśmy awarie sieci trakcyjnej i podróż wydłużyła się o kolejne dwie godziny, pomimo zdenerwowania nie pozostawiono nas bez informacji, a dodatkowo zadbano o nas, gdyż otrzymaliśmy dwukrotnie darmowy poczęstunek składający się z kanapek, napojów i innych suchych przekąsek.

W Genui zatrzymaliśmy się w hotelu Nuovo Nord, gdyż udało się nam upolować dobrą cenę. Atrakcyjną ofertę ma także położony w pobliżu Hotel B&B Genova. Wybrany przez nas tym razem hotel jest bardzo dobrze położony, blisko centrum, nie za duży i bardzo klimatyczny. W związku z opóźnieniem nasz pobyt tradycyjnie musieliśmy rozpocząć od pizzy, na którą będąc w Genui zawsze wybieramy się do pizzerii E Prie de Ma Genova i jak to w tym mieście wybierając wersję z pesto Genovese. Już nasyceni mogliśmy wyruszyć na spacer uliczkami Genui, aby spalić nieco te smaczne kalorie. Genua to rozległe terytorialnie miasto położone na wzgórzu w bardzo charakterystyczny i urokliwy sposób w Zatoce Genui nad Morzem Liguryjskim. Podstawą miasta jest ogromny port i stocznie, które są obecne w mieście od XIX wieku. Być może urokliwe położenie i portowy charakter miasta spowodował, iż tak chętnie wracamy do Genui.

Spacer już wieczorową aurą obejmował najważniejsze punkty miasta, takie jak ulica (Via) Garibaldi, plac (Piazza) De Ferrari, który jest jednym z centralnych punktów Genui z charakterystyczną dla tego miasta dużą ozdobną fontanną. Fontannę na placu Ferrari otacza wiele ważnych budynków, w tym Pałac Dożów (Palazzo Ducale) czy Teatr Carlo Felice. Kolejno w odległości krótkiego spaceru od Piazza De Ferrari znajdują się dwie wieże stanowiące bramę (Porta) Soprana, będące częścią dawnego muru miejskiego, co ciekawe w Genui były to najdłuższe mury miejskie we Włoszech. Kolejno udaliśmy się nieopodal w kierunku Domu Kolumba (Casa Colombo), Katedry San Lorenzo – jej architektura zewnętrzna przypomina katedrę we Florencji, bo ma podobną fasadę z marmurowego i kamiennego frontu czy następnie placu (Piazza) Banch, jaki i innych urokliwych uliczek miasta. Swój spacer zakończyliśmy już o zmroku w Porto Antico, gdzie spacerując nabrzeżem między statkami i jachtami podziwialiśmy piękną panoramę miasta na wzgórzu schodzącego do morza.

Następnego dnia o poranku jako prawdziwi rejsowicze nie mogliśmy sobie odmówić jeszcze szybkiego wypadu do portu, aby zobaczyć wpłynięcie do portu MSC Magnifica. Później spokojnie już mogliśmy się udać pociągiem regionalnym wzdłuż wybrzeża liguryjskiego (ok. 1h) do Savony.

Port rejsowy jest położony niecałe 2 km od dworca w Savonie, dla wygodnych i nie wysportowanych trasę tą można pokonać taksówką, a dla wytrwałych spokojny spacer zajmujący jakieś 20-30 minut. Po dostaniu się do portu zdaliśmy nasz cały bagaż w terminalu portowym, aby swobodnie móc zwiedzić miasto przed wypłynięciem.

Savona to niewielkie i mało urokliwie miasteczko, w którym może nie ma przepychu od ilości zabytków i atrakcji, ale warto się po nim przespacerować. Na uboczu starego miasta zlokalizowana jest Twierdza Genueńska pochodząca z XVI wieku, będąca imponującym kompleksem wojskowym – Fortezza del Priamar – z której roztacza się panorama na pobliską okolicę (chociaż ładniejszy widok z ostatnich pięter statku 🙂 ). Do ścisłego centrum od strony portu najlepiej wejść przez średniowieczną Wieżę Brandale (Torre del Brandale) stanowiąca niegdyś jedną z pięćdziesięciu wież miasta, na szczycie której rozpalono ognie z funkcją latarni morskich. Przechadzając się uliczkami miasta, minęliśmy historyczny budynek miasta Rovere Palace – Palazzo della Rovere dochodząc do najważniejszej świątyni w mieście o ciekawym wnętrzu, czyli Katedry Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (Cattedrale di Santa Maria Assunta) wraz z pobliską kopią watykańskiej Kaplicy Sykstyńskiej (Cappella Sistina).

Kolejno chcąc poczuć klimat miasta przespacerowaliśmy się wzdłuż głównych ulic Savony – Corso Italia oraz Via Pietro Paleocapa zaczynając od placu Piazza Goffredo Mameli, a kończąc spacer tradycyjnie w okolicy nabrzeża i portu przy symbolu Savony – wieży La Torretta (nazywanej także Torre Leon Pancaldo). Wieża ta pełniła funkcję wieży strażniczej ze starożytnych murów obronnych przy wejściu do portu. Finalnie nasz spacer po tym portowym mieście zakończyliśmy spacerem wzdłuż wybrzeża portowego z widokiem na nasz statek.

Po powrocie do terminala pasażerskiego czekały nas standardowe procedury zaokrętowania, które z uwagi na dość dużą ilość osób oczekujących w tym czasie trochę trwały. Nie mniej czekając można było oglądać wystawę o historii armatora Costa Cruise, prawdopodobnie zorganizowaną z okazji rocznicy 70-lecia armatora. Siedziba Costa Cruise znajduje się w Genui, a sama Savona stanowi dla tego armatora macierzysty port stąd pewnie wybór terminala portowego na wystawę. Jak to najczęściej w naszym przypadku mieliśmy zarezerwowaną najtańszą kabinę wewnętrzną i niestety trafiła się nam na najniższym poziomie – pierwszym – ale cena to wybacza – 259 euro za osobę. W kabinie czekało na nas wino musujące w związku z członkostwem w programie lojalnościowym Costa Club – poziom Corallo – daje między innymi taki przywilej.

Ciekawostką dla nas było wprowadzenie przez Costa Cruise automatów do rejestrowania depozytu w formie gotówki, działa jak wpłatomat i rejestruje automatycznie na karcie pokładowej wpłacone środki, wcześniej dostępne były tylko automaty do rejestracji kart kredytowych, a gotówkę wpłacało się w recepcji.

W związku z tym, że rejs rozpoczynał się 31. października czyli w Halloween, statek był udekorowany i przygotowany na świętowanie tego amerykańskiego zwyczaju. Wypłynięcie w deszczową pogodę, która towarzyszyła nam w kratkę cały dzień w Savonie, nastąpiło około godziny 17 pozostawiając za nami widoki Wybrzeża Liguryjskiego.

Pierwszy dzień rejsu był na morzu, czyli przeznaczony na odpoczynek i przemierzanie kolejnych mil morskich w stronę pierwszego celu podróży. Słoneczna pogoda umożliwiała spędzenie czasu na górnym pokładzie, opalanie się w warunkach listopadowych, czyli w ubraniach, ale w pełnym grzejącym słońcu i podziwianie pięknych morskich widoków.

Popołudniu dla członków programu lojalnościowego Costa Club był przygotowany specjalny pokaz Costa Club Show, wraz z możliwością zrobienia sobie darmowego zdjęcia upamiętniającego 70-lecie armatora.

Wieczorem skorzystaliśmy jak co wieczór z serwowanej restauracji Argentieri, do której zostaliśmy przydzielenie w pierwszej turze kolacji (18:15, a II tura to 21:00), która zaserwowała dania z poniższego menu:

Kolejnego dnia o wczesnym poranku dotarliśmy do hiszpańskiego wybrzeża Costa Dorada, na którym znajduje się Tarragona, w której statek miał postój na 10 godzin. Miasto położone w Katalonii i będące trochę w cieniu jej przepełnionej turystami stolicy Barcelony, a to niesłusznie, ponieważ jest bardzo interesującym miastem, a co więcej wiele tradycji katalońskich wywodzi się właśnie z tego miasta. Port jest położony daleko od centrum miasta i niestety najlepszym sposobem dostania się do niego jest skorzystanie ze zorganizowanego przez armatora transportu (Shuttle Bus) w cenie 11,95 euro za osobę w dwie strony.

Główną atrakcją miasta poza plażami i wybrzeżem są zabytki z okresu rzymskiego, dzięki którym miasto to zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Kompleks archeologiczny z czasów rzymskich obejmuje mury miejskie wzniesione w III wieku p.n.e. oraz rzymski amfiteatr z II wieku n.e., teatr oraz dwa fora rzymskie. Najlepiej zachowane i odzwierciedlające starożytny klimat jest amfiteatr mieszczący 15 tysięcy widzów oraz mury miejskie, które w czasach starożytnych miały 4 kilometry długości, a do dnia dzisiejszego zachował się ich zaledwie 1 kilometr wraz z bramą.

Szereg zabytków z okresu rzymskiego uzupełniają kolejne z czasów średniowiecza, takie jak wczesnogotycka katedra Tarragona (Catedral de Tarragona) z XV-wiecznym ołtarzem głównym, która powstała w miejscu dawnej rzymskiej świątyni. Średniowieczne miasto, położone w dzisiejszej Wysokiej Dzielnicy Tarragony, miało już rzymskie mury, cześć z nich wymagała jedynie naprawy, ale jej część południowa wymagała całkowitej przeróbki, stąd powstały w ówczesnych czasach dwie najciekawsze wieże Torre de les Monges oraz Torre d’Arandes.

Tarragona posiada wiele ciekawych miejsc, które niekoniecznie stanowią zabytki. Historyczną część miasta uzupełnia współczesne centrum Tarragony z główną ulicą, jakby nie inaczej, na wzór stolicy Katalonii o nazwie Rambla Nova. Główna ulica miasta zaczyna się od placu Plaça Imperial Tàrraco z fontanną Font del Centenari, a kończy się na tarasie widokowym z niesamowitym widokiem na wybrzeże Morza Sródziemnego – Balcón del Mediterráneo.

Spacerując wzdłuż ulicy Rambla Nova nie sposób nie zauważyć charakterystycznego i wielkiego pomnika Monument als Castellers przedstawiającego słynną lokalną tradycję „ludzkich wież” stanowiącą kompozycję 219 figur przedstawiających ludzkie postacie odlane z brązu.

Zwiedzanie zakończyliśmy spacerem piaszczystą plażą w dogrzewającym listopadowym słońcu, a następnie wróciliśmy na statek także shuttle busem armatora. Popołudniu skorzystaliśmy z zaproszenia armatora na naszą ulubioną kawę Illy z ciastem, darmowe zaproszenie otrzymaliśmy w związku z programem lojalnościowym Costa Club.

Wypłynięcie z tego niezwykle ciekawego i niedocenianego katalońskiego miasta zakończyliśmy o pięknym zachodzie słońca.

Następnym portem, do którego zacumowaliśmy była Marsylia. To duży port, do którego zawiją wycieczkowce, a zlokalizowany, tak jak poprzedni, z dala od centrum miasta, dlatego ponownie skorzystaliśmy z shuttle busa organizowanego przez armatora w cenie 10,95 euro/osobę w dwie strony. W porcie w Marsylii jest też możliwość skorzystania z darmowego portowego autobusu do centrum, który odjeżdża sprzed bramy do terminalu wycieczkowego. Niestety są tam ogromne kolejki ludzi chcących z niego skorzystać, dlatego z uwagi na ograniczony czas zdecydowaliśmy się na shuttle busa zorganizowanego przez armatora. Transport amatora kończył i zaczynał powrotną drogę w okolicach Fortu św. Jana (Fort Saint-Jean), który zarazem stał się naszym pierwszym punktem zwiedzania miasta. Fort zbudowany został przez armatorów w XVII wieku pełniąc funkcję strażnicy oraz miejsca widocznego 20 km od portu w Marsylii, aby ułatwić pracę statkom handlowym. Funkcje militarno-wojskowe pełnił aż do II wojny światowej z przerwą na więzienie państwowe. Dziś Fort Saint Jean jest jednym z najczęściej odwiedzanych zabytków w Marsylii stanowiącą integralną część z nowoczesną architekturą MuCEM (Muzeum Cywilizacji Europy i Morza Śródziemnego), pełniąc funkcję punktu widokowego na Stary Port i zatokę Marsylską.

W pobliżu portu znajdowała się katedra La Major (Cathédrale La Major), nazywana przez mieszkańców piżamą z uwagi na zewnętrzny wygląd, nie mniej powagi dodaje świątyni fakt, iż jest jednym z największych kościołów we Francji. Kolejno udaliśmy się na klimatyczny spacer nabrzeżem Starego Portu (Vieux Port), który jest jedną z najważniejszych atrakcji miasta. Przechadzając się wzdłuż nabrzeża portu jachtowego nie sposób nie zauważyć pomiędzy masztami okazałego koła młyńskiego stanowiącego niejako symbol miasta. Mijając koło młyńskie udało nam się jeszcze zobaczyć poranny targ rybny ze świeżymi okazami bezpośrednio od samych rybaków odbywający się wzdłuż ulicy Quai des Belges w Starym Porcie.

Po krótkiej przechadzce wzdłuż klimatycznych portowych uliczek postanowiliśmy podjąć wyzwanie i dotrzeć na piechotę do Bazyliki Notre Dame de la Garde znajdującej się na wysokości 162 m np.m. na wzgórzu La Garde. Droga zajmuje z centrum miasta przynajmniej 30 minut (niecałe 2 km), ale z uwagi na wyjątkowo strome podejścia w ciepły i słoneczny dzień stanowi nielada wysiłek. Nie mniej jednak warto się wybrać dla niesamowitego widoku ze wzgórza, z którego roztacza się przepiękny widok na całą Marsylię i okolicę.

W drodze powrotnej odwiedziliśmy jeszcze dzielnicę Accoules z chęcią poczucia dodatkowego klimatu miasta, co poza znajdującym się tam obserwatorium marsylskim z XIX wieku, okazało się dzielnicą pełną niezwykłych klimatycznych i romantycznych wąskich uliczek z prześwitami z widokiem na morze. Pod koniec spokojnej przechadzki zakupiliśmy słynne mydła marsylskie dla siebie i na prezenty dla najbliższych. Podczas wypłynięcia z portu kolejny raz pożegnał nas przepiękny zachód słońca.

Na statku wieczorem odbył się wieczór włoski, tak jak zwyczajowo jest to u tego włoskiego armatora. Wieczór taki charakteryzuje się wszystkim co lubimy najbardziej, czyli podawane dania tego wieczoru są specjałami kuchni włoskiej i odbywające się tego wieczoru imprezy na statku są z włoskim charakterem i temperamentem.

Kolejnego dnia nasz krótki rejs dobiegł końca. Rano opuściliśmy kabinę, zjedliśmy śniadanie i na spokojnie mogliśmy się udać na dworze kolejowy w Savonie. W południe mieliśmy bezpośredni pociąg z Savony do Mediolanu, a podróży ta zajęła nam około dwie i pół godziny, na szczęście bez żadnych awarii trakcji po drodze. Tak jak w tamtą stronę w Mediolanie przesiedliśmy się na autobus do Bergamo, skąd mieliśmy powrotny lot do domu. Tak zakończyliśmy tą krótka podróż i rejs, ale kolejne dwa nowe i ciekawe miejsca za nami oraz 4 dni miło spędzone na statku wycieczkowym.
