MSC Opera – Karaiby, Kuba

Hawana – Montego Bay (Jamajka) – George Town (Wielki Kajman)  – Cozumel (Meksyk) – Hawana luty 2018

Kolejny nasz rejs był skierowany na Karaiby, a punktem początkowym była tym razem stolica Kuby – Hawana. MSC Cruise oferuje w bardzo przystępnej cenie rejsy z Hawany (od 450€ za osobę). Tęsknota za Karaibami oraz cena skusiły nas do tego, aby powrócić w tą część świata. Niestety loty do Hawany nie należą do najtańszych (grubo ponad 3000 zł/os.), ale można upolować bilety w cenie 2000 – 2500 zł/os. Nam udało się znaleźć lot z Krakowa z przesiadka w Amsterdamie liniami KLM w bardzo przystępnej cenie, i do tego świetnie skorelowany z rejsem statkiem MSC Opera wypływającym z Hawany.

Nasza podróż rozpoczęła się w Krakowie o wczesnym poranku, udało się nam wystartować pomimo słynnych lotniskowych krakowskich mgieł. Czterogodzinna przesiadka upłynęła nam na amsterdamskim lotnisku w miarę szybko, po czym planowo odlecieliśmy do stolicy Kuby. Samolot również planowo wylądował na lotnisku w Hawanie. Już na początku zorientowaliśmy się po wyglądzie terminalu lotniska, że znaleźliśmy się w innej rzeczywistości…komunistycznej. Pierwszą kontrolą był punkt kontroli paszportowej, gdzie poza paszportem potrzebna jest wiza, czyli tzw. karta turysty, aby dostać się do kraju. W kartę turysty trzeba zaopatrzyć się w Polsce kupując ją w jednym z biur podróży, cena ok. 100-200 zł np. Sigma Travel (my kupowaliśmy właśnie tu, koszt 100 zł/szt., odbiór tylko osobisty w Warszawie), Logos Travel (możliwość wysyłki kurierem). Następnie po odbiorze bagażu i złożeniu deklaracji celnej (której formularz otrzymaliśmy w samolocie do wypełnienia) przeszliśmy do ogólnodostępnej części lotniska, gdzie można wymienić pieniądze (preferowane euro z uwagi na dodatkowy podatek 10-procentowy podczas wymiany nałożony na dolary amerykańskie) na miejscową walutę, czyli na peso kubańskie CUC. Zasadniczo na Kubie występują dwie waluty, peso wymienialne CUC (peso convertible) dla turystów oraz peso niewymienialne CUP (peso cubano), którą na codzień posługują się Kubańczycy. CUC wart jest około 1 USD, czyli dolara amerykańskiego, natomiast CUP to wartość około 1/25 CUC. Waluty są podobne, trzeba zwracać uwagę w jakiej walucie podawane są ceny, słyszeliśmy także, że turystom wydaje się resztę w CUP zamiast CUC, co wynika z braku świadomości turysty. Wracając do wymiany walut – w terminalu na poziomie przylotów dostępne są automaty do wymiany walut, przy czym tam można spodziewać się dużej kolejki, natomiast na pierwszym piętrze w strefie odlotów my wymieniliśmy waluty w kantorze bez kolejki.

Najlepszym rozwiązaniem dojazdu do terminalu portowego jest skorzystanie z taksówki z uwagi na bardzo słabą komunikację publiczną. My z uwagi na brak czasu skorzystaliśmy z przypadkowego taksówkarza, który starą ładą zawiózł nas bezpośrednio do portu za 30 CUC (być może była możliwość stargowania ceny, my z uwagi na zmęczenie nie próbowaliśmy). Zgodnie z voucherem czas zaokrętowania był 21:30, nie mniej będąc w porcie trochę po 19:00 bez problemu dokonaliśmy zaokrętowania bez kolejki. Nasza kabina także była już gotowa, zaraz po wejściu skorzystaliśmy również z kolacji w wersji open seating w restauracji, która dostępna była w godzinach od 19:00-22:00 (była również możliwość skorzystania z bufetu w godzinach od 18:00-00:30). Z uwagi na długą podróż oraz zmęczenie spowodowane zmianą czasu zaraz po kolacji poszliśmy spać.

MSC Opera - kabina wewnętrzna
MSC Opera – kabina wewnętrzna

Z rana pierwszy raz zdecydowaliśmy się na zakup pakietu internetu na statku, problemy z dostępem do internetu na kubańskim lądzie zmusiło nas do takiej decyzji, jako okazało się obiektywnie patrząc nie był to tak duży wydatek. Poniżej zdjęcie cennika internetu:

Cennik internetu - MSC Opera
Cennik internetu – MSC Opera

Kolejne dwa dni statek stał w procie w Hawanie umożliwiając nam zwiedzanie stolicy Kuby w tym czasie. Statek stoi w dogodnym miejscu w Hawanie umożliwiając sprawne zwiedzanie miasta, na skraju dzielnicy La Habana Vieja. Z tego miejsca jest stosunkowo niedaleko do wielu najważniejszych miejsc Hawany, przy czym część z nich oddalona jest nieco bardziej. Dogodnym sposobem zwiedzania miasta jest skorzystanie z czerwonego autobusu typu hop on-hop off bądź skorzystanie z taksówek „tradycyjnych” żółtych lub też taksówek w postaci starych samochodów jeżdżących po Hawanie.

Terminal portowy przy Plaza de San Francisco
Terminal portowy przy Plaza de San Francisco wraz z fontanną

My zdecydowaliśmy się na wersje dla wytrwałych piechurów, czyli zwiedzanie miasta piechotą. Nasz spacer rozpoczęliśmy od jednego z historycznych placów, wokół których skupia się stara Hawana –  Plaza de San Francisco, przy którym znajduje się kościół świętego Franciszka z Asyżu, która obecnie pełni głównie rolę sali koncertowej. Cały plac został w ostatnich latach odnowiony, a na środku postawiono pierwszą w mieście fontannę.

Hawana - kościół Św. Franciszka z Asyżu
Hawana – kościół Św. Franciszka z Asyżu

Później przeszliśmy do najstarszego w mieście Plaza de Armas, nad którym góruje majestatyczny pałac gubernatora – Palacio de los Capitanes Generales . Pałac był rezydencją poszczególnych gubernatorów – początkowo hiszpańskiego, kolejno amerykańskiego aż po prezydenta niepodległego kraju. Obecnie mieści się w nim muzeum miejskie – Museo de la Ciudad.

Pałac gubernatora - Palacio de los Capitanes Generales
Pałac gubernatora – Palacio de los Capitanes Generales

Przy placu znajduje się budynek-pomnik El Templete to miejsce, w którym założono San Cristobal de La Habana, czyli pierwotna Hawanę. Nieopodal placu przeszliśmy do najstarszego w Hawanie zamku, twierdzy – Castillo de la Real Fuerza, który chronił miasto przed atakami piratów.

Twierdza - Castillo de la Real Fuerza
Twierdza – Castillo de la Real Fuerza

Następnym naszym punktem był plac Katedralny, gdzie znajduje się Catedral de la Habana, plac ten uważany jest za jedno z najpiękniejszych miejsc Starej Hawany.

Plac Katedralny - Plaza de la Catedral
Plac Katedralny – Plaza de la Catedral

Dalej chodziliśmy różnymi uliczkami Hawany, trafiając w pewnym momencie na jeden z najsłynniejszych barów La Bodeguita del Medio, gdzie wśród wielu pamiątek przypominających najsłynniejszego bywalca baru Hemingway,a, napiliśmy się pewniej najbardziej prawdziwego z prawdziwych mohito.

La Bodeguita Del Medio
La Bodeguita Del Medio

Szwędając się dalej uliczkami Hawany napotkaliśmy kolejną knajpę Hemingway’a El Floridita, gdzie można napić się kolejnego drinka – daiquiri. Tego przysmaku kubańskiego już nie próbowaliśmy, głównie z uwagi na ogromny tłok wewnątrz lokalu.

El Floridita
El Floridita

Spacerując dalej uliczkami natrafiliśmy na pana proponującego cygara do kupna. Część źródeł odradza zakupu takich cygar, gdyż mogą być gorszej jakości lub być podróbkami. Niemniej jednak postanowiliśmy zaryzykować z dreszczykiem emocji przy zakupie cygar ukrytych pod stołem w domu mieszkańca Hawany. Wrażenia pozostają w pamięci, a cygara nie okazały się kiepskie.

Hawana
Hawana

Centralnym i najbardziej znanym punktem Hawany jest plac, przy którym znajduje się ogromny, bogato zdobiony gmach Teatru Wielkiego w Hawanie – Gran Teatro, a także jeden z najpiękniejszych budynków hotel Inglaterra. Centralne miejsce placu zajmuje biały marmurowy pomnik Jose Martiego, który otaczają wielkie palmy – jest ich aż 28, co ponoć symbolizuje datę urodzin tego bohatera narodowego. Ostatnim naszym punktem w centrum Hawany był El Capitolio, który łudząco przypomina gmach Kongresu w Waszyngtonie, przypomina to o czasach Hawany, kiedy była pod silnymi amerykańskimi wpływami.

Hawana - EL Capitol
Hawana – EL Capitol

Następnie udaliśmy się na daleki spacer (ok. 4 km) chcąc zobaczyć prawdziwe nieturystyczne ulice Hawany, poczuć jej klimat nie tylko w odnowionej części miasta, między innymi przechodząc przez dzielnicę chińską Barrio Chino.

Hawana - Barrio Chino
Hawana – Barrio Chino

Docelowym punktem spaceru był chyba najważniejszy historycznie plac – Plaza de la Revolucion, gdzie znajduje się monument Jose Martiego, przy którym stoją również dwa betonowe bloki z ogromnymi wizerunkami Che Guevary i Fidela Castro.

Hawana - Plac Rewolucji
Hawana – Plac Rewolucji

Kolejnym punktem zwiedzania był hotel Nacional, w którego wnętrzu widać ogromny upływ czasu, który jednocześnie pozwala przenieść się na kilka chwil w atmosferę lat jego świetności. A co ciekawe hotel po dziś dzień jest jednym z najlepszych hoteli w Hawanie. Zmęczeni długim spacerem, będąc nadal w dzielnicy Vedado, zatrzymaliśmy się w jednej z hawańskich restauracji na orzeźwiające kubańskie piwo. Zmierzając docelowo do wybrzeża, naprzeciwko słynnego Hotelu Habana Libre, napotkaliśmy znaną lodziarnię Coppelia. Inicjatorem powstania lodziarni był sam Fidel Castro, którego celem było spopularyzowanie spożywania wyrobów mlecznych wśród mieszkańców Hawany. Kolejka Hawańczyków do zakupu lodów  była bardzo długa, dlatego zastanawialiśmy się czy czekać, aż nagle podszedł do nas mężczyzna wskazując nam inną kolejkę (czyli brak kolejki) dla turystów…tam były przed nami dwie osoby.

Hotel Nacional
Hotel Nacional

Finalnie nasze nogi spotkało ukojenie na słynnym deptaku Malecon wraz z czerpaniem ciepłej bryzy i widokiem na Cieśninę Florydzką. Nadmorska promenada Malecon o długości około 8 kilometrów jest miejscem spotkań towarzyskich i biznesowych mieszkańców stolicy, nawet wieczorami tętni życiem.

Hawana - Malecon
Hawana – Malecon

Powrót z Malecone przez promenadę Prado, zahaczając wcześniej o ruiny kamienic hawańskich poza ścisłym centrum miasta, oraz główna ulicę Obsibo doszliśmy do ostatniego placu tego dnia.

Promenada Prado
Promenada Prado

Zwiedzanie tak jak rozpoczęliśmy od placu tak i skończyliśmy na placu – Plaza Vieja, czyli Hawański Stary Plac otoczony ze wszystkich stron budynkami kolonialnymi. Do tego placu dotarliśmy już po zmroku, kiedy pojawiały się już pierwsze wieczorne podświetlenia otaczających kamienic, dlatego atmosfera tego placu zapadła nam szczególnie w pamięć.

Hawana - Plaza Vieja
Hawana – Plaza Vieja

Wieczorem na statku była  dodatkowo płatna atrakcja – występ muzyki kubańskiej Buena Vista Social Club za 29,90 €/os. Nie skorzystaliśmy z tej atrakcji z uwagi na towarzysząca nam niemalże  cały dzień uliczną muzykę kubańską.

Hawana - nasz środek lokomocji :)
Hawana – nasz środek lokomocji 🙂

Drugi dzień przeznaczyliśmy na zwiedzania fabryki słynnych kubańskich cygar, z którym mieliśmy od początku pod górkę. Najpierw było ciężko dopasować termin wizyty z naszym pobytem, gdyż możliwość zwiedzania jest do godzinny 15, a w niedziele jest nieczynne. Kolejne utrudnienie – zakup biletu wstępu – można zakupić w wybranych hotelach oraz biurach podróży, które było ciężko zidentyfikować, ale w końcu udało się nam zakupić w cenie 10 CUC/os. w biurze podróży nieopodal Plaza de Armas. Teraz już zostało nam dostać się tylko na miejsce, co też okazało nie lada wyzwaniem, gdyż nie udało się nam zakupić biletów do fabryki cygar położonej w centrum nieopodal Capitolio, a do fabryki daleko od centrum (podczas zakupu biletów tłumaczono to jakimś remontem). Dogadaliśmy się najpierw z kierowcą rikszy, że nas tam zawiezie za 10 peso, ale po przewiezieniu kawałka ulicy rozmyślił się i powiedział, że mamy wziąć taksówkę, oczywiście chciał zapłaty za cały kurs, ale dostał od nas jedynie 3 peso, ale za to przejechaliśmy się rikszą przez chwilę. Z uwagi na ograniczony czas do odpłynięcia skorzystaliśmy z taksówki w postaci zabytkowego samochodu, którą złapaliśmy na Parque Central i po dłuższej negocjacji cenowej kierowca zdecydował się zabrać nas do wskazanej fabryki cygar i z powrotem do portu za 30 peso.

Fabryka cygar
Fabryka cygar

Sama fabryka znajdowała się w niepozornym bloku, a po wejściu do środka wszystkich wita ogromny baner oczywiście z wizerunkiem Fidela Castro. W holu, w którym trzeba swoje odczekać na zebranie się grupy (która miała tylko 8 osób) można się również zapoznać z rodzajami cygar, które tutejsza fabryka produkuje – Cohiba, Montecristo, Romeo y Julieta, Partagas. Na początku przedstawiono nam podstawowe zasady podczas zwiedzania – nie możemy rozmawiać z pracownikami i robić zdjęć…jak ktoś patrzy. Zwiedzanie obejmowało przejście przez poszczególne etapy produkcji, takie jak wybór i obróbka liści, zwijanie cygar, pakowanie oraz miejsce szkolenia przyszłych „zwijaczy cygar”.

Fabryka cygar
Fabryka cygar

Na koniec zwiedzania przewodnik zaoferował dyskretnie sprzedaż cygar, a następnie zaprosił do oficjalnego sklepu. Napewno warto się wybrać na takie zwiedzanie fabryki cygar, polecamy. Po zakończeniu zwiedzania nasz kierowca „old mobila” przewiózł nas jeszcze wzdłuż nabrzeża Malecon i odwiózł nas pod sam terminal portowy. Wypłynięcie odbywało się dość wcześniej, bo już o godzinie 13, a o 12:15 wszyscy mieli być już na pokładzie statku. Na pożegnanie z Hawaną pozostał nam piękny widok ze statku na całe miasto, a wieczorem tradycyjna kolacja galowa.

Kolejny dzień był dniem na morzu przeznaczonym dla nas na odpoczynek. Statek nie posiada może jakiś przytłaczających atrakcji, głównie z uwagi na to, iż należy do mniejszych jednostek, ale w ramach jego renowacji w 2015 roku został między innymi także wydłużony. Leżaków na najwyższym pokładzie wypoczynkowym nie brakowało, więc planowane błogie lenistwo zostało zrealizowane, może z małą przerwą na fitness z widokiem na Morze Karaibskie.

MSC Opera - fitness
MSC Opera – fitness

Późnym popołudniem ta piękniejsza połowa naszej pary podjęła wyzwanie udziału w organizowanych na statku eliminacjach do Master Chef At Sea, które polegało na odpowiedzi na 10 pytań konkursowych. Udział okazał się sukcesem – to jest dostaniem się do 6 najlepiej odpowiadających i udziałem w finale, który miał się odbyć za kilka dni.

MasterChef At Sea
MasterChef At Sea

Po przepłynięciu 647 mil morskich dotarliśmy na Jamajkę do portu Montego Bay, gdzie pierwotnie mieliśmy w planie zwiedzenie Montego Bay na własną rękę. Tak to ta słynna Jamajka, znana z muzyki reggae, rumu oraz frywolnego stylu życia. Po krótkim pobycie potwierdzamy ten fakt, a nasz przewodnik w trakcie wycieczki najczęściej powtarzał wyrażenie „no problem” ?

Jamajka - Montego Bay
Jamajka – Montego Bay

Z uwagi na panujący stan wyjątkowy w tym rejonie Jamajki, gdzie rząd postanowił rozprawić się ze znaczącym wzrostem przestępczości postanowiliśmy zakupić wycieczkę z oferty armatora o kuszącej nazwie „Negril Beach Expierience & Rick’s Cafe Cliff Divers (faktycznie na ulicach z autokaru później widzieliśmy punkty kontrolne oraz wojsko na ulicach). Wycieczka miała charakter czysto relaksacyjny i obejmowała wypoczynek na najsłynniejszej jamajskiej plaży Negril oraz możliwość skakania do morza z klifu. Podróż autokarem na plażę Negril trwała około 1,5 godziny, a po drodze można było podziwiać jamajskie wioski.

Jamajka
Jamajka

Na miejscu w ośrodku Jimmy Buffett’s Mergaritaville czekały na nas leżaki, ale niestety brakowało dla wszystkich uczestników wycieczki, a parasol przeciwsłoneczny panowie z obsługi użyczali za napiwek – my poświeciliśmy 5 euro. Sama plaża i widoki są przepiękne, z czego słynie na całym świecie, a rozciąga się na długość 7 mil (ok. 12 km), wzdłuż plaży znajdują się również hotele i restauracje. Finalnie na samych leżakach pod parasolem spędziliśmy najmniej czasu, gdyż trudno było odmówić sobie pokusy pospacerowania taką plażą, chociaż co chwilę spokój przerywali nam miejscowi handlowcy oferujący różne towary jamajskie, w tym „gandzie”.

Jamajka - Negril Beach
Jamajka – Negril Beach

Po przemierzeniu mil piasku jamajskiego, w naszym ośrodku czekał na nas już obiad, bez szału – ryż z warzywami i kurczakiem. Ostatnie chwile z 3-godzinnego pobytu poświeciliśmy na pływanie w ciepłym i niesamowicie czystym Morzu Karaibskim. W drodze do kolejnego punktu mieliśmy przerwę na zakupy pamiątek, na przykład jamajskiej kawy „Blue Mountain” uznawanej za jedną z najlepszych na świecie.

Jamajka - Negril Beach
Jamajka – Negril Beach

A unikatowość kawy wynika z tego, iż jest uprawiania wysoko w wilgotnych Górach Błękitnych, co daje specyficzny klimat ich upraw. Ostatnim punktem wycieczki były klify Rick’s Cafe, wśród których najwyższy z nich ma 40 m wysokości i z którego można na własną odpowiedzialność skoczyć do morza, dla mniej odważnych można również skorzystać z niższych skał. Całą drogę powrotną nasz miejscowy przewodnik, typowy Jamajczyk z wyglądu i freestylowego podejścia do życia, opowiadał nam o Jamajce, niestety stale zapominając, iż grupa jest mieszana językowo i poza francuskim powinien również mówić w języku angielskim… no problem ?

Jamajka - klif Rick's Cafe
Jamajka – klif Rick’s Cafe

Kolejnego dnia przypłynęliśmy na Kajmany (właściwe Wielki Kajman) do stolicy wyspy George Town, gdzie o poranku przywitała nas deszczowa pogoda, która na szczęście po dopłynięciu łódkami na ląd się znacznie poprawiła. Kajmany słyną w powszechnej opinii z banków i instytucji finansowych, które mają tam swoje siedziby z uwagi na przyjazne przepisy podatkowe, spacerując po ścisłym centrum miasta faktycznie jest ich tam wiele. Rzeczywistość jest taka, że wyspa żyje głównie z turystyki, gdzie praktycznie na całym wybrzeżu znajdują się hotele i apartamentowce, pola golfowe, restauracje i bary oraz sklepy dla turystów.

Wielki Kajman - George Town
Wielki Kajman – George Town

Nasze plany na tej wyspie już określiliśmy w kraju, znajdując przez internet rejs stateczkiem – https://www.captainbryans.com/. Od przybycia na ląd do wycieczki pozostało nam 1,5h, więc pospacerowaliśmy po tym małym miasteczku, które jest typowym kurortem wypoczynkowym (poza dzielnicą biurową) tętniącym życiem wieczorowo-nocną porą, a nie wczesnym porankiem gdy większość turystów śpi. Znalezienie punktu, z którego odjeżdżała nasza wycieczka okazało się na lada wyzwaniem przy 6 statkach wycieczkowych zacumowanych na Kajmanach w tym dniu, ale udało się… pozostało zapłacił 50 USD/os. i mogliśmy wsiąść do autokaru, który nas zawiózł do przycumowanego stateczku, którym wyruszyliśmy ponownie na morze w zatokę North Sound.

Wielki Kajman
Wielki Kajman – przeźroczysta woda do snorkelingu

Pierwszy nasz postój był na rafie koralowej i zaopatrzeni w sprzęt do snorkeling mogliśmy podziwiać podwodny świat.

Rybka spotkana pod wodą
Rybka spotkana pod wodą

Po kilkudziesięciu minutach spędzonych w wodzie ruszyliśmy do najciekawszego punktu – Stingray City-Sandbar. Miejsca na morzu, gdzie pływają płaszczki, a przy tym jest na tyle płasko, że można swobodnie chodzić po piaszczystym dnie.

Stingray City-Sandbar
Stingray City-Sandbar

Poza masą turystów faktycznie były tam płaszczki, a do tego pod asystą obsługi statku można było je pogłaskać, nakarmić czy dać buziaka (buziak przynosi ponoć szczęście) – niesamowite przeżycia.

Spotkanie z płaszczką
Spotkanie z płaszczką

Po pełnym wrażeń spotkaniu z tymi zwierzątkami popłynęliśmy do bardziej spokojnego miejsca – Starfish Point, gdzie znajduje się spokojna plaża wraz z położnymi na dnie morza rozgwiazdami.

Starfish Point
Starfish Point

Półgodzinny powrót do miejsca początkowego naszej małej wyprawy można było przyjemnie spędzić na dziobie lub na dachu stateczku opalając się i podziwiając tutejsze przepiękne widoki.

Rozgwiazda
Rozgwiazdy

Wracając na statek zahaczyliśmy na szybkie zakupy pamiątek – skończyło się na ciasteczkach rumowych. Powróciliśmy na statek, aby być gotowym na kolejne wrażenia, tym razem na statku. Na początek czekał nas finał. W finale wystąpiło 6 osób połączonych w pary, w tym jedna polsko – włoska ?

Master Chef At Sea - finał
Master Chef At Sea – finał

Oprawa konkursu wyglądała jak transmitowany w telewizji program, a zadaniem było sporządzenie dania z kilku dostępnych produktów, oceny dokonywali pokładowi kucharze. Niestety nie udało się i trzeba było oddać fartucha, a nagroda w postaci możliwości udziału w telewizyjnym programie uciekła sprzed nosa – ale na marginesie niestety dla obywateli polskich nagroda nie istnieje, ponieważ  dotyczyła obywateli tylko wybranych krajów określonych w regulaminie konkursu.

Master Chef At Sea - finał
Master Chef At Sea – finał

Po finale czekał nas jeszcze „Welcome Back Cocktail”, czyli przyjęcie przy darmowym drinku dla uczestników programu lojalnościowego MSC Voyager Club, które daje możliwość także spotkania z Kapitanem i załogą statku. Mieliśmy okazję w tym czasie porozmawiać o rejsach i wyrazić opinię o rejsie z konsultantem rejsu, z dyrektorem hotelu oraz dyrektorem hotelu. To był dzień pełen wrażeń.

MSC Voyager Club - Welcome Back Cocktail
MSC Voyager Club – Welcome Back Cocktail

Ostatnie miejsce, do którego mieliśmy przyjemność zawitać podczas tego rejsu – meksykański port Cozumel położony na wyspie o tej samej nazwie. Tutaj wyszliśmy z założenia, że być w Meksyku i nie zobaczyć ruin majów to tak nie może być i dlatego na statku zakupiliśmy wycieczkę „Tulum Mayan Ruins” jak z samej nazwy można się domyśleć do ruin majów w  miejscowość Tulum. Sama podróż rozpoczęła się od przeprawy szybkim promem łączącym wyspę z lądową częścią Meksyku, przy czym prom został podstawiony bezpośrednio pod burtę statku, skąd udaliśmy się do Playa del Carmen. W miejscowości tej naszym oczom ukazała się  przepiękna meksykańska plaża, szczerze, chyba najpiękniejsza zagospodarowana (nie dzika) plaża na świecie jaką widzieliśmy.

Meksyk - Playa del Carmen
Meksyk – Playa del Carmen

Kilka minut spacerku uliczkami i później ponadgodzinna droga autokarem i dotarliśmy do celu – Tulum. Podróż autokarem choć długa, minęła nam dosyć szybko z uwagi na przesympatycznego i bardzo interesująco opowiadającego o cywilizacji Majów przewodnika. Meksykanin przybliżył nam rys historyczny używając podczas opowiadania tak zaskakujących, a jednocześnie prześmiesznych gadżetów, że nie sposób było poczuć znużenie podróżą choć przez sekundę. A wyskakujący kurczaczek z jajka wraz z sypiącymi się piórkami, co miało symbolizować sposób rozumowania Majów dotyczący narodzin, był chyba punktem kulminacyjnym całej przygody autokarowej ? Przewodnik wyjaśnił nam także sposób interpretowania przez Majów otaczającego ich świata, pokazał alfabet, którym posługiwała się ta cywilizacja. Co ciekawe Starożytni Majowie zaczęli budować swoje miasta jeszcze 1000 lat przed Chrystusem w sposób bardzo nowatorski, nie ulegając wpływom z Egiptu.

Meksyk - Tulum
Meksyk – Tulum

Po przybyciu na miejsce i przebiciu się najpierw przez gąszcz sklepów, a następnie lasu/roślinności dotarliśmy do bram dawnego Tulum, obecnie stanowiska archeologicznego stanowiącego obiekt Światowego Dziedzictwem UNESCO. Po wejściu do ruin, przez jedną z pięciu bram w murze obronnym, odwiedzający witani są polem łagodnych wzgórz zabudowanych kamiennymi budynkami lub ich ruinami i pełnych wylegujących się na słońcu wielkich iguan.

Meksyk - Tulum
Meksyk – Tulum

Najbardziej znanym z pozostałych budynków jest wieża strażnicza El Castillo, która wznosi się na skraju 12-metrowego wapiennego urwiska, z widokiem na karaibskie wybrzeże. Przed Castillo znajduje się Świątynia Fresków, jeden z lepiej zachowanych budynków. Dwupiętrowa świątynia ozdabiają malowidła ścienne, freski w stylu Tolteków.

Tulum - El Castillo
Tulum – El Castillo

Na terenie kompleksu znajduje się także Świątynia Boga Wiatrów strzegąca wejścia od strony morza do Tulum. Same budowle nie porwały naszych oczu, lecz położenie ruin Majów na klifie z widokiem na Morze Karaibskie robi niesamowite wrażenie. Pod klifem znajduje się rajska plaża, uważana za jedną z najlepszych plaż na tej riwierze. Warto przybyć głównie nie dla ruin, które były naszym celem, a dla tych przepięknych widoków. Choć trzeba również przyznać, iż bliższe poznanie cywilizacji Majów było dla nas także bardzo ciekawym przeżyciem.

Tulum
Tulum

Powrót na statek odbyliśmy w taki sam sposób jak w tamtą stronę, a na sam statek dotarliśmy już po planowanej godzinie odpłynięcia, ale z uwagi na to, że była to wycieczka zorganizowana przez armatora nie stanowiło to problemu, może poza poganianiem nas przez obsługę statku o jak najszybsze przejście z promu na statek. Po wejściu całej grupy na statek, odpłynęliśmy do naszego początkowego portu – Hawany.

Tulum
Tulum

Planowane dopłynięcie do Hawany miało nastąpić dopiero o godzinie 13 i do tej godziny także mogliśmy pozostać w naszej kabinie, zatem dopołudnie mogliśmy spokojnie spędzić jeszcze na statku wypoczywając po ostatnich dniach pełnych wrażeń. Już przed popołudniem naszym oczom ukazał się ląd, mogąc tym samym podziwiać widoki Hawany ze statku. Po opuszczeniu kabiny można było skorzystać jeszcze z posiłku w postaci lunchu, a dopiero po kolejnej godzinie (ok.14) mogliśmy opuścić statek, a następnie przejść odprawę paszportowo-celną powracając na Kubę. Wracając na Kubę ponownie jest potrzebna wiza – karta turysty, ale nie ma potrzeby zakupu jej już w Polsce, gdyż jest dostarczana do kabin przez armatora w cenie 15€/os.

Ulubione śniadanie na statku
Ulubione śniadanie na statku – jajka po benedytkyńsku

Nasze dalsze plany w kubańskiej stolicy były mało sprecyzowane, poza zarezerwowanym hotelem. Znalezienie w Hawanie przyzwoitego hotelu w dobrej cenie graniczy z cudem, my wybraliśmy Hotel Palacio del Marques de San Felipe y Santiago de Bejucal położony przy placu San Francisco dokładnie naprzeciw terminalu portowego. Sam hotel wywarł pozytywne wrażenie, natomiast pokoje bardzo przeciętne. Po zakwaterowaniu udaliśmy się na długi popołudniowo-wieczorny spacer uliczkami Hawany, tymi bardziej znanymi i tymi mniej popularnymi.

Uliczki Hawany
Uliczki Hawany

Potwierdziły się nasze wcześniejsze odczucia o strasznej biedzie, specyficznym klimacie miasta, pod osłoną nocy, oświetlona być może wydaje się trochę ładniejsza ta stolica. Nie mniej, warta zobaczenia, ale raz zobaczyć i jak dla nas, wystarczy.

Hawana - Plac Katedralny
Hawana – Plac Katedralny wieczorową porą

Ostatniego dnia po przepysznym śniadaniu wybieranym co ciekawe wyłącznie z menu, którym hotel nas akurat zaskoczył, pozostało spożytkować ostatnie chwile na Kubie. Aby przed długą podróżą do naszej ojczyzny jakoś się specjalnie nie zmęczyć skorzystaliśmy z autobusu typu hop on hop off, tam nazwanym Habana Bus Tour, którym można się poruszać przez cały dzień za 10 CUC/os.

Hawana - Parque Central
Hawana – Parque Central

Główny postój autobusów jest przy placu Parque Central, ale jest też możliwość wejścia przy terminalu portowym i tam też zaczęliśmy naszą powtórkę z Hawany. Przejażdżka utrwaliłam nam widoki z Hawany i uprzyjemniła nam oczekiwanie na powrotny lot, który mieliśmy dopiero po godzinie 19.  Z miejsc, których wcześniej nie udało się nam zobaczyć, a zobaczyliśmy z góry autobusu to  słynny cmentarz Necropolis Cristobal Colon (Cmentarz Krzysztofa Kolumba) będący jednym z największych cmentarzy na świecie oraz budynek Uniwersytetu. Po smacznym obiedzie przy Plaza de Armas w Al Cappucino Havana powróciliśmy do hotelu po bagaże.

Hawana
Hawana

Powrót na lotnisku trochę nabawił nam strachu, ale od początku. W recepcji hotelowej zamówiliśmy taksówkę, oczywiście byliśmy naiwni, że przyjedzie oficjalna taksówka. Za to boy hotelowy zaprowadził nas kilka przecznic dalej na parking, gdzie czekał jego kolega z samochodem i miał nas zawieść na lotnisko w standardowej stawce 30 CUC. Samochód, który posiadał kolega kierowca jak dla nich był na miarę luksusu – hyundai z klimatyzacją, to jest coś na tamtejszy świat, nie miał niektórych klamek i lusterek, ale to drobny szczegóły. No i tu nasza podróż na lotnisko zaczęła się komplikować, gdyż w centrum Hawany ruch uliczny sparaliżował właśnie odbywający się pogrzeb najstarszego syna Fidela Castro. Kierowca próbował ominąć zator chodnikami i pod prąd, ale nie udało się…prawie 40-minutowe opóźnienie dało nam trochę strachu czy zdążymy na samolot, ale finalnie udało się. Na pożegnanie z Kubą przytrafił się nam jeszcze taki poniższy klimatyczny widok poczciwego naszego malucha, tak trochę podsumowujący kubańskie klimaty i naszą podróż.

Pożegnanie z Kubą
Pożegnanie z Kubą





4 thoughts on “MSC Opera – Karaiby, Kuba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.