Triest – Split – Kotor – Kefalonia – Korfu – Dubrownik – Wenecja – Triest
Tym razem wybraliśmy się na aktywne wakacje na Morzu Adriatyckim z armatorem Costa Cruise statkiem Costa Mediterranea. Plan rejsu ambitny – żadnego dnia na morzu, codziennie zwiedzanie innego miejsca.
Costa Mediterranea zwodowana w 2013 roku posiada 12 pokładów mających nazwy nawiązujące do postaci mitologicznych, a same wnętrza mają charakter włoskich pałaców XVII i XVIII wieku. Ma długość 292 metrów, szerokość 32 metrów i może pomieścić do 2680 osób w 1 057 kabinach, będąc statkiem middle size – średniej wielkości.

1/2 dzień – Katowice, Bolonia, Triest
Naszą podróż rozpoczęliśmy od lotu tanimi liniami lotniczymi Wizzair z Katowice do Bolonii, krótki lot, półtora godzinny i jesteśmy we Włoszech. Lotnisko w Bolonii jest stosunkowo blisko położone centrum Bolonii, 20 minut autobusem (linia AeroBus) i jest się w centrum, w naszym przypadku przed dworcem kolejowym, nieopodal którego mieliśmy zarezerwowany hotel – Hotel NH Bologna De La Gare. Popołudnie oraz wieczór spędziliśmy na spacerze po starówce Bolonii, odwiedzając takie miejsca jak Piazza Maggiore, Bazylika św. Petroniusza, Fontanta Neptuna, Wieże Asinelli i Garisenda, Arkady, Via dell’Indipendenza. Oczywiście nie mogliśmy pominąć konsumpcji pizzy oraz wina.

Następnego dnia po noclegu w hotelu i śniadaniu udaliśmy się na pobliski dworzec kolejowy skąd mieliśmy pociąg do Wenecji Mestre, gdzie kolejno przesiedliśmy się na bezpośredni pociąg do Triestu – skąd wypływał nasz statek. Bilety na pociągi najlepiej kupować przez internet (www.trenitalia.com) i to im wcześniej tym lepiej, gdyż włoskie koleje posiadają wiele promocji – w przypadku wcześniejszej rezerwacji, z kilku miesięcznym wyprzedzeniem ceny zaczynają się od 9/19 euro albo dwie osoby w cenie jednej w przypadku podróży w sobotę. Końcówka trasy do Triestu przebiega miejscami z pięknymi widokami nadmorskimi , zaczynając od stacji Monfalcone do samej stacji Triest. Podroż pociągiem z przesiadką trwała niecałe 4 godzinny. Ze stacji kolejowej w Trieście do portu jest niecały kilometr, więc spokojnie można przebyć tę trasę na piechotę nawet z bagażem, ale można skorzystać z taksówki lub autobusem (linia nr 8). Po przybyciu do portu mogliśmy oddać natychmiast bagaż na statek, natomiast na samo wejście musieliśmy poczekać około godzinny, więc mogliśmy pospacerować trochę po Trieście. Przy wejściu na statek po odczekaniu w kolejce z odpowiednim numerkiem i załatwieniu wszystkich formalności – oddanie vouchera, oświadczenia o stanie zdrowia i zrobieniu zdjęcia niezbędnego do identyfikacji pasażera, mogliśmy wejść na pokład statku.

Odmiennie w stosunku do poprzednich naszych rejsów Cruise Card – Costa Card (tj. karta pokładowa służąca do płatności na statku, wejścia do kabiny, identyfikacji przy każdorazowym wejściu i zejściu ze statku) nie otrzymaliśmy przy wejściu na statek, ale czekała w kabinie, a ponadto rejestracja karty kredytowej, aby móc płacić Costa Card na statku odbywała się w automatach zlokalizowanych na statku, a nie przy zameldowaniu – check in.

Oczekiwanie na posprzątaną kabinę umililiśmy sobie zwiedzaniem statku, a o dostępności kabin dowiedzieliśmy się z informacji podanej przez radiowęzeł statkowy. Pierwszy raz mieliśmy zakupioną kabinę wewnętrzną, to jest bez okna, okazało się, że nie jest to żaden problem, szczególnie że w kabinie praktycznie się tylko śpi.

3 dzień – Split
Dopołudnie spędziliśmy na najwyższym pokładzie statku na zażywaniu kąpieli słonecznych oraz podziwiając piękne widoki wybrzeża Dalmacji, które można było podziwiać już od godzin rannych.
Około godzinny 13 zawinęliśmy do portu w Splicie, który jest położy praktycznie w centrum miasta – około 10 minut piechotą od portu. Z ostatniego poziomu statku rozciągał się niezapomniany widok na całą starówkę Splitu.

Z uwagi na tak bliskie położenie od centrum udaliśmy się na samodzielnie zwiedzanie miasta. Przechadzka promenadą nadmorską oraz wąskimi uliczkami starówki i pałacu cesarza Dioklecjana, do tego Złota Brama, Żelazna Brama, Katedra św. Dujama. Wszystko zwiedziliśmy w niesamowitym upale, ale zapamiętując to urokliwe miasto jako na pewno warte zobaczenia. Powrót na statek na kolację i tu ciekawostka, kolacja odbywała się tylko w dwóch turach serwowanych, nie było kolacji w restauracji samoobsługowej i tak się to odbywało przez cały rejs.
4 dzień – Kotor

Główną atrakcją tegoż dnia było wpłynięcie przez Zatokę Kotorską zwaną też fiordem kotorskim z uwagi na krajobrazy przypominające fiordy północy, do zlokalizowanego na krańcu zatoki miasteczka Kotor. Statek zatrzymuje się w samym sercu tego małego miasteczka, wyglądając tak jakby się wbił dziobem w miasteczko.

Wybraliśmy się na spacer po wąskich uliczkach miasteczka, zwiedzając starówkę, w tym Katedrę Św. Tryfona, Cerkiew Św. Łukasza, Wieżę zegarową, pałace (pałac Rady Miejskiej, pałac Bizanti, pałac Namiestnika Wenecji) i bramy miejskie – północną (The River Gate), południową (The Gaurdic Gate) oraz morską. Na sam koniec udaliśmy się murami miejskimi w kierunku twierdzy św. Jana (opłata za wejście), z uwagi na panujący upał i długą wspinaczkę pod górę dotarliśmy jedynie do cerkwi Matki Boskiej od Zdrowia. Niemniej widok z spod cerkwi, jaki i z samej trasy na miasteczko i zatokę zapiera dech w piersiach, i poświęcenie w ten upał było warte tych cudnych widoków z góry.

Wracając do portu zatrzymaliśmy się w jednym z ogródków, aby skosztować miejscowej mrożonej kawy i piwa z pięknym widokiem na kamieniczki i wąskie uliczki, aż nie chciało się wracać na statek. Po powrocie na statek warto było obejrzeć jak nasz statek zawraca praktycznie na całej szerokości zatoki, a następnie wraca na wody Morza Adriatyckiego, mijając po drodze dwie wysepki – Gospa od Skrpjela (Matka Boska na Skale) oraz Sveti Djordj ( św. Jerzy), na których znajdują się urocze kościółki na wodzie.
5 dzień – Kefalonia
O poranku dopłynęliśmy do miasta Argostoli położonego na greckiej wyspy Kefalonia, zapowiadał się kolejny rekordowo upalny dzień.

Naszym planem na ten dzień było znalezienie wypożyczalni samochodów i wypożyczenie samochodu lub ewentualnie skutera/quada. Nie było to trudne, gdyż przy samej przystani gdzie zacumował statek znajdowało się kilka wypożyczalni. Udało się nam wypożyczyć starego Matiza bez klimatyzacji na cały dzień za 50 euro – wypożyczalnia Neptune, niestety płatność tylko gotówką. W pierwszej kolejności pojechaliśmy do podobno najpiękniejszej plaży Kefaloni – Myrtos Beach. Faktycznie lazur morza i zatoczka, do której można się dostać tylko jedną wąską i krętą drogą robi wrażenie.

Następnie udaliśmy się do miasteczka Agia Effimia na krótki spacer oraz do Jaskini Melissani, po drodze zatrzymując się w ciekawych małych zatoczkach, plażach. Aby dostać się do jaskini trzeba było swoje odczekać (ponad godzinę), ale warto było, aby przepłynąć łódkami przez podziemne jeziorko do jaskini przy wpadającym słońcu z otworu w ziemi.

Wracając zatrzymaliśmy się jeszcze w miasteczku Sami, następnie przez góry wracając do Argostoli zatankować samochód do pełna (koszt ok.20 euro) oraz zdać do wypożyczalni. Udaliśmy się jeszcze na spacer po miejscowości Argostoli, odpoczywając od upałów w miejscowej kawiarni. Odpływając mogliśmy podziwiać przepiękny zachód słońca nad Morzem Jońskim.
6 dzień – Korfu
Kolejnym miejscem, do którego dotarliśmy to główne miasto greckiej wyspy Korfu – Korfu nazywanym także Kerkira. Port zlokalizowany ponad dwa kilometry od centrum miasta, w związku z tym na statku oferowano dojazd autobusem do centrum w cenie 7,95 euro/osobę w dwie strony. Dla nas głównym celem było zwiedzenie słynnego pałacu Achilleion, dlatego jeszcze w kraju zarezerwowaliśmy przez internet na stronie internetowej armatora wycieczkę „Tour of town and Achilleion”. Bilety, vouchery na wycieczkę czekały na nas w naszej kabinie dzień przed wycieczką. W przypadku wycieczek zakupionych na statku miejsce spotkania jest określone w gazetce i na bilecie, zazwyczaj znajduje się w którymś barze lub w teatrze, gdzie otrzymuje się numerki swojej grupy oraz wspólnie schodzi ze statku. W porcie na nas czekał autokar wraz z angielskojęzyczną panią przewodnik, którym najpierw pojechaliśmy do pałacu Achilleion. Pałac wzorowany na mitologii greckiej, a sama nazwa pochodzi od Achillesa (z greckiego Achilleion), a znany głównie za sprawą Cesarzowej Sissi. Żona Cesarza Franciszka Józefa I w pałacu wypoczywała oraz leczyła się z depresji. Ponadto pałac zasłynął z jednego z filmów o Jamesie Bondzie – „Tylko dla Twoich oczów”, w którym odgrywał rolę kasyna.

Po zwiedzeniu wnętrzy pałacu oraz ogrodu udaliśmy w dalszą podróż do punkt widokowego, z którego roztaczał się piękny widok na Klasztor Paraya zajmujący całą malutką wysepkę Vlacherna oraz na pas startowy lotniska obsługującego wyspę.

Następnie pojechaliśmy do centrum miasta Korfu na spacer uliczkami miasta z przewodnikiem zakończony czasem wolnym. Dla wycieczek zakończonych w centrum miasta, powrót był możliwy o dowolnej porze kursującym autobusem pomiędzy centrum miasta a portem, bez dodatkowych opłat. Po późnym powrocie na statek pozostało nam się tylko szykować do kolacji galowej, któraodbyła się wieczorem.

7 dzień – Dubrownik
Następnego dnia zawitaliśmy do Dubrownika. Niestety pobyt był bardzo krótki – przypłynięcie o godzinie 7 a wypłynięcie już o godzinie 13, a do tego port (port of Gruz) znacząco oddalony od starego miasta, około 4 km. Armator oferował dojazd do centrum i z powrotem w cenie 10,95 euro, z którego skorzystaliśmy, odjazd co 30 minut. Istnieje również możliwość dojazdu autobusem miejskim nr 8, ale z uwagi na ograniczony czas woleliśmy nie kombinować z dojazdem. Autobus organizowany przez armatora wysadził nas przy samych murach miejskich przy Bramie Pile, gdzie zaczęliśmy nasz spacer po starówce. Zwiedzając Klasztor św. Klary, Wielką Fontanę Onufrego, Kościół Zbawiciela i idąc dalej główną ulicą Stradun dochodząc do Wieży Zegarowej, Ratusza, Kościoła św. Błażeja, Małej Fontany Onufrego oraz Pałac Sponza. Następnie dotarliśmy do Bramy Ploce oraz Twierdzy Revelin.

W drogę powrotną udaliśmy się wzdłuż mariny do twierdzy św. Jana i dalej do Pałacu Rektorów oraz Katedry Dubrownickiej. Z uwagi na okropny upał, mimo porannych godzin postanowiliśmy na jednym z placów zatrzymać się na odświeżającą lemoniadę oraz chorwackie piwo, nie obyło się bez drobnych problemów, bo w żadnym z lokali nie przyjmowali euro ani kart płatniczych i jedynym ratunkiem dla nas było wybranie kun z bankomatu.

Po odpoczynku odwiedzając po drodze lokalne sklepy udaliśmy się na miejsce, gdzie odjeżdżały autobusy do portu (tam gdzie nas wysadzono), niestety czekała tam na nas dość duża kolejka oczekujących na autobus – ok. 30 minut czekania w kolejce. Wypłynięcie o wczesnej porze miało także swój plus popołudniu można było skorzystać z infrastruktury rekreacyjnej statku po ostatnich kilku dniach intensywnego zwiedzania.
8 dzień – Wenecja
O poranku zaraz skierowaliśmy się na górny pokład, aby podziwiać wpłynięcie do Wenecji. Widok na Wenecję i plac św. Marka z wysokości ok. 40m z płynącego wycieczkowca jest niesamowity, nie raz byliśmy w Wenecji i zwiedzaliśmy, ale widok z takiej perspektywy robi ogromne wrażenie.
Czas w Wenecji, która nam jest dobrze znana spędzaliśmy na własną rękę. Po śniadaniu wybraliśmy się na spacer od portu do placu św. Marka, przez Piazzale Roma, Scuola Grande di San Giovanni Evangelista – budynek Wielkiej Scuoli św. Jana Ewangelisty, Bazylika Santa Maria Gloriosa dei Frari, Scuola Grande di San Rocco – budynek dawnego bractwa św. Rocha, Most Rialto. Chwila oddechu na placu św. Marka, odwiedzenie tradycyjnie bazyliki św. Marka udaliśmy się w kierunku stacji tramwaju wodnego San Zaccaria, po drodze mijając Pałac Dożów oraz Most Westchnień. Ze stacji San Zaccaria – Jolanda C popłynęliśmy linią nr 7 na wyspę Murano. Na Murano poodwiedzaliśmy sklepy z miejscowymi szklanymi wyborami oraz jedną z wytwórni wyrobów szklanych (wejście 5 euro) – pokaz 20 minutowy wytworzenia ozdób ze szkła.

Z powrotem wróciliśmy tym samym tramwajem do stacji San Zaccaria, gdzie przesiedliśmy się na kolejny tramwaj wodny w kierunku portu. Do portu można dostać się praktycznie bezpośrednio linią B oraz linią A,1,2 do Piazzale Roma płynąc Canale Grande i podziwiając Wenecję z Kanału Grande, a następnie piechotą z Piazzale Roma do portu – ok. 10 minut. Mając dużo czasu, oczywiście wybraliśmy opcję krajobrazową. Po powrocie na statek czekało nas pakowanie, gdyż jak to już jest przed północą ostatniego dnia trzeba wystawić walizki przed kabinę. Wypłynięcie z Wenecji się opóźniło o ponad godzinę i po godzinie 21 wypłynęliśmy do Triestu oglądając Wenecję nocą z ostatniego pokładu statku – wrażenia nie zrobiło, widocznie oszczędzają energię 🙂 .
9 dzień – Triest
O poranku byliśmy już w Trieście. Procedura zejścia ze statku rozpoczynała się o godzinie 8, nam przydzielono zejście o godzinie 9:45 – „blue” zatem mogliśmy jeszcze w spokoju zjeść śniadanie. Po zejściu ze statku chcieliśmy pozwiedzać Triest, niestety w porcie ani w mieście nie było przechowalni bagażu więc musieliśmy zwiedzać turami – jeden pilnuje walizek drugi zwiedza.

Zaczęliśmy od największej perełki – głównego placu miasta czyli Piazza dell’ Unita d’ Italia, wokół którego wznoszą się piękne kamienice, a skierowany jest bezpośrednio w kierunku morza – odnosi się wrażenie że tu zaczyna się Adriatyk. Spacer uliczkami starówki wraz z Canale Grande – nazwa dość humorystyczna w stosunku do jego wielkości oraz wspinaczka na wzgórze – Twierdza San Giusto oraz Bazylika św. Sylwestra. Z Triestu udaliśmy się pociągiem bezpośrednio do miejscowości Rovigo, gdzie czekał na nas „prywatny transport” do miejscowości Rosolina Mare.
Podsumowanie trasy rejsu
10/11 dzień – wypoczynek nad Adriatykiem oraz powrót do domu
Kolejny dzień spędziliśmy na wypoczynku i plażowaniu w miejscowości Rosolina Mare, małe miasteczko z piękną szeroką plażą i zabudowaniami wśród drzew piniowych. Ostatniego dnia dotarliśmy na lotnisko w Bolonii skąd odlecieliśmy do Katowic.
